Księżycowa paczula, ciut zamszu i irys – Moonlight Patchouli Van Cleef & Arpels

Księżycowo zimna paczula przefiltrowana przez przejrzysty płatek irysa. Nowoczesny szypr, raczej wytrawny, tylko leciutko osłodzony kryształkami cukru; zapach chłodny i ciepły jednocześnie – miszmasz lodowej paczuli i ciepłego zamszu.  Jest w tych perfumach coś tajemniczego i dalekiego i mogę sobie łatwo wyobrazić dlaczego nazwa nawiązuje do lunarnego światła. Nie będzie to jednak obfita krągłość księżyca w pełni, są na to zbyt subtelne, a blada smużka nowiu. Nad nowoczesną, prawie minimalistyczną kompozycją unosi się również pewien gotycki cień.

„Moonlight Patchouli” to zapach elegancki, naszkicowany prostymi, pełnymi treści i magii liniami. Tytułowa paczula tutaj jest krystalicznie czysta, strzelista jak sopranowy śpiew, szlachetna, pozbawiona całkowicie częstych dla tej nuty ziemistych, piwnicznych konotacji. Zaostrzona czymś co brzmi jak biały, drobno zmielony pieprz i jednocześnie miękko otulona zamszową skórką. Ma w sobie pewien apteczny zaśpiew obecnym także w kultowych Perles de Lalique, tutaj jednak jest on o wiele delikatniejszy, ledwo uchwytny. W Moonlight Patchouli wypada od Pereł łagodniej, jawi się jako bardziej strawne dla przeciętnego nosa, pozbawione charakterystycznego kamforowego akordu, który w Perles de Lalique rozdaje karty.

Zapach oryginalny, kojarzący się ze stonowaną elegancją, czy wręcz wytwornością, ale nie sztywną i zdystansowaną, tylko taką z łagodną, kobiecą nutką. Perfumy bardzo ciekawe, szkoda tylko, że tak krótko trwają na skórze.
Nuty: paczula, róża, zamsz, skóra, kakao, irys, nuty drzewne, piżmo, nuty owocowe.

Wakacje ze zgrzytem – Tom Ford Eau de Soleil Blanc

 

Od razu na wstępie przyznam, że nie jestem wielką fanką „świeżej” linii perfum Toma Forda, czyli tych zapachów marki gdzie króluje neroli i cytrusy, chociaż wiele z tych kompozycji doceniam. Gwiazdą na firmamencie jest zwłaszcza Mandarino di Amalfi, natomiast opisywany dziś Eau de Soleil Blanc nie tylko niczym oryginalnym nie wyłamuje się ze schematu według którego tworzone są te kompozycje, ale w dodatku lokuje się raczej w ich dolnych rejestrach.

Perfumy są dość mocno kolońskie, bardziej niż można się spodziewać po potencjalnie wysładzających nutach wanilii, benzoesu i kwiatu pomarańczy. Jest świeżo, rześko, ozonowo, niby wakacyjnie i nadmorsko, ale jednak bez tego znaku wysokiej jakości jaki miało choćby Sole di Positano. Owszem, z jednej strony Eau de Soleil Blanc maluje obrazy śródziemnomorskich plaż, z drugiej tym razem odpoczynek na piasku nie należy do tych najbardziej przyjemnych. Ostre kawałki muszli kłują w stopy, morze jest wyjątkowo zimne, a wiatr nieprzyjemnie przesusza skórę. Kwaśnawy kokos, fasolka tonka i lekko plastikowa tuberoza sprawiają, że zapach przybiera jakąś nutę vintage rodem z klasyka lat osiemdziesiątych – Sun Jil Sander. Przykro to pisać, ale Eau Soleil Blanc przypominają mi głównie woń staroświeckiego lotonu do włosów, chociaż doceniam obecne w nim orzeźwiające korzenne echa – coś jakby mrożone plastry świeżego imbiru. Myślę jednak, że istnieje kategoria osób, które ten zapach docenią, a nawet się nim zachwycą – miłośnicy wytrawnych, gorzkawych, zielonych uniseksów.

Nuty: neroli, cytron, kokos, tuberoza, kwiat pomarańczy, gorzka pomarańcza, petitgrain, kardamon, pistacja, ylang-ylang, benzoes, wanilia, różowy pieprz, kminek, fasolka tonka, bursztyn.

Naręcza dymnych goździków w sam raz na Zaduszki – Yves Saint Laurent „Opium 2009”


Zapach ten to jedno z najbardziej wyrazistych kadzideł w damskich perfumach popularnych, okraszone w dodatku charakterystyczną, woskową nutą. Mimo obecności wśród składników mirry i wanilii niewiele jest w tych perfumach słodyczy, zwłaszcza na początku. W zasadzie wyczuwalny jest głównie dym i wosk z solidnym dodatkiem paczuli i  goździka.Topiąca się stearyna i łopoczący wśród listopadowego półmroku okopcony płomień to właśnie obraz, który maluje dla nas „Opium 2009”.
To właśnie goździk jest w tej kompozycji najbardziej prominentną kwiatową nutą, jego sucha wytrawność przyćmiewa ledwie tlący się gdzieś w tle wątły jaśmin i konwalię.
Mimo, że często natykam się na takie porównania, nie dostrzegam w Opium, poza tym, że należą do tej samej kategorii zapachowej,  znaczącego podobieństwa do „Youth Dew” Estee Lauder. Youth Dew  migocze od przypraw i balsamów, jest głośniejsze, bardziej intensywne, kontrowersyjne, przysypane pudrem, ziemią i popiołem, w „Opium 2009” zaś korzenne składniki zostały pracowicie zalane kadzidlanym woskiem.
„Opium 2009” nie jest bynajmniej zapachem vintage, mimo, że zastosowano stylizację, mającą taki efekt wywoływać i zachowano sporo cech oryginalnej wersji z 1977 roku. Perfumy te odpowiednie będą dla tych, którzy nie mają odwagi sięgnąć po orientalno-przyprawowe klasyki z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ; „Opium 2009” to wersja bardziej nowoczesna i oswojona, a przy tym nie pozbawiona swoistego retro klimatu.

Nuty: mirra, goździk, opoponaks, bursztyn, paczula, wanilia, jaśmin, mandarynka, bergamotka, konwalia.

Pochmurny ogród wiecznej zieleni – Diptyque „L`Ombre Dans L`Eau”

 

 

Diptyque „L`Ombre Dans L`Eau”

„L`Ombre Dans L`Eau” przetłumaczyć można z francuskiego jako „cień w wodzie”. I rzeczywiście, jest w tych perfumach coś co przypomina smugę ciemnego światła przenikającą zieloność liści. Wersja EDT jest zapachem gorzkawo-zielonym i kolczastym. Znajdziemy tu zdrewniał pędy, orzeźwiającą bergamotkę i liść czarnej porzeczki.

Obecna w „L`Ombre Dans L`Eau” róża jest wytrawna i geraniowa. Zimna, aromatyczna, łodygowo – liściasta raczej niż kwiatowa, niemal bez kropli jakiejkolwiek słodyczy. Zapach ten przypomina zielony ogród zanurzony w zimnym powietrzu gdzie panuje wiecznie wczesna wiosna i nie ma pewności czy lato kiedykolwiek nadejdzie. Wszystko pogrążone jest w bezruchu, nieomal martwocie.

„L`Ombre Dans” to perfumy z pewnością klimatyczne, ciekawe i chłodne. Kojarzą się z pochmurnym dniem, nie są posępne, ale też i nie wesołe. Dla miłośników zielonych, niesłodkich róż, zwłaszcza w lekko niszowym wydaniu.

Nuty: liść czarnej porzeczki, róża, czarna porzeczka owoc, bergamotka, ambra, piżmo, mandarynka.

 

 

Zimowa baśń o jałowcu – Penhaligon`s „Juniper Sling”

Penhaligon`s „Juniper Sling”

 

„Juniper Sling” to najwierniejsze odwzorowanie zapachu jałowcowych igieł na jakie trafiłam w mojej perfumowej podróży. Są to perfumy aromatyczne, leśne, podlane krystalicznie zimnym ginem. Ta przejrzysta, iglasta kompozycja doprawiona jest szczyptą czarnego pieprzu, który nieco rozgrzewa chłodne jałowcowe przestrzenie. Zapach ten ma raczej wytrawną naturę, chociaż z czasem wyłaniają się bardzo delikatnie słodkawe nuty obecnego w składzie białego cukru, bursztynu i pomarańczy, nie zmieniają jednak one jego charakteru, a są jedynie płynnie stapiającym się z kompozycją akcentem.

Jeżeli przemawia do was wizja oszronionej szklanki ginu i gałęzi jałowca kołyszących się w zmrożonym zimowym powietrzu „Juniper Sling” z pewnością pomoże ten obraz przywołać i kontemplować. Wadą jest niestety bardzo delikatna projekcja i dość szybkie ulatnianie się zapachu ze skóry, dlatego też nie należy bać się użycia go w większych ilościach. Nawet obficie rozpylony, przy swoim szemrzącym przy skórze i nieinwazyjnym charakterze z pewnością nie będzie przykry dla otoczenia. Regularna cena tych perfum jest wprawdzie dość wysoka, ale udaje się czasem upolować testery w cenie poniżej 200zł. Tu oczywiście trzeba być ostrożnym i testery owe kupować tylko w sprawdzonych perfumeriach (np. Perfumesco , Erbel Cosmetics , PachnidelkoE-Glamour.pl) aby mieć pewność, że nie trafimy na produkty podrabiane.

Nuty: jagody jałowca, pieprz, wetyweria, pomarańcza, dzięgiel, kardamon, cukier, wiśnia, skóra, cynamon, korzeń irysa, bursztyn.

 

Kamienne wybrzeże na chwilę przed sztormem – Jo Malone „Wood Sage&Sea Salt”

 

Jo Malone „Wood Sage&Sea Salt” 

 

Perfumy te są morskie w charakterze, co gwarantuje choćby tytułowa sól i wodorosty w składzie, jednak to określenie nie definiuje ich całkowicie. Owszem, otwarcie przywodzi na myśl woń piasku przesiąkniętego oceaniczną falą , ale później zapach przeobraża się coraz bardziej w chłodną kamienność wypolerowanych przez wodę otoczaków.

Prosty szklany flakon „Wood Sage&Sea Salt” doskonale współgra z zawartością, która również jest transparentna i minimalistyczna w formie.Wszystko tu wydaje się wytrawne, słono-mineralne, złożone z przejrzystych molekuł i właściwie zupełnie pozbawione wszelkich słodszych akordów. Projekcja tych perfum jest wyciszona, niemal stapiająca się ze skórą, łagodna ciszą falujących w głębinie wodorostów.

„Wood Sage&Sea Salt” nie maluje obrazu morza rodem z turystycznych katalogów, lecz przywodzi raczej na myśl sinawą linię horyzontu nad pustym kamiennym wybrzeżem. Szkoda, że ten kamienno -powietrzny twór tak szybko znika ze skóry, bo jego pochmurna sztormowość ma sporo specyficznego i niełatwego uroku.

 

Nuty: sól morska, szałwia, grejpfrut, ambrette (piżmian właściwy), wodorosty.

 

Mglisty fiołek oprószony pieprzem – Lalique „Hommage a L`Homme”

Lalique „Hommage a L`Homme”

„Hommage a L`Homme” to w założeniu produkt przeznaczony dla mężczyzn, ale perfumy te są na tyle delikatne i pozbawione charakterystycznych dla męskich pachnideł nut kolońskich, że mogą być uznane za uniseks i podobać się paniom lubiącym bardziej wytrawne niż słodkie zapachy oraz niszowe kompozycje.

Otwarcie jest mocno pikantne i korzenne. Zielono-mglisty fiołek oprószony jest sowitą szczyptą czarnego pieprzu i otoczony dalekim agarowym akordem. Splot nut (prawdopodobnie to zasługa labdanum, pieprzu i szafranu) w początkowej fazie kompozycji przypomina dość wyraźnie zapach tytoniu, mimo, że nie jest on wymieniony w składzie. Na tym etapie Hommage a L`Homme to lekko mentolowa cygaretka rzucona na porosłą fiołkami wiosenną trawę.

Z czasem, dominujące w pierwszym etapie rozwoju zapachu pikantno-zielone nuty przesuwają się w kierunku drzewnej kwiatowości. Zaczyna dominować woń okraszonego przypominającymi jasne drewienka niuansami fiołka (zarówno kwiat, jak i liście tej rośliny są wymienione w składzie), co nie zmienia jednak czystej i przestrzennej natury tych perfum. Transparentna kwiatowa pudrowość, połączona z zapachem jakby lekko zdrewniałych kłączy, która usunęła w cień pieprzowe akordy utrzymuje się w niezmienionej formie około pięciu godzin, czyli do momentu aż zapach całkiem zgaśnie ze skóry.

Nuty: fiołek, liść fiołka, agar, szafran, pieprz, fasolka tonka, labdanum, piżmo, bergamotka.

Sosny smagane zimnym wiatrem – Karl Lagerfeld „Kapsule Woody”

Karl Lagerfeld „Kapsule Woody”

Nuta zapachowa śliwki najmocniej zaznacza swoją obecność w otwarciu. Wtedy to spływa wraz z balsamiczną, sosnową falą nektarową owocowością, a potem stopniowo zamiera, pozostawiając na mszysto-iglastych tonach tylko cienki nalot słodyczy.

W „Kapsule Woody” niewątpliwie dużo jest leśnych odniesień. Perfumy te nie malują jednak obrazu  skąpanej w plamach światła ściółki, ciepła żywic, czy rozgrzanego słońcem mchu. Jest to las na pograniczu zimy i jesieni, gdzie sosnowe igły pokryte są krystalicznością szronu, a mech spoczywa pod cienką warstewką pierwszego lodu.

Jest tu też trochę, mimo, że nie wymieniono go w składzie, zimnego kadzidła, rodem z marmurowych posadzek starego kościoła.

„Kapsule Woody” noszą w sobie dużą dozę spokojnej elegancji, wręcz wykwintności, która nie jest specjalnie częsta w zapachach leśnych. Jest w nich obecna kolońska, nieco męska nuta, która przechyla wskazówkę w bardziej męską stronę, ale lubiące ten typ zapachów kobiety z powodzeniem mogą go również nosić. Trwałość średnia, projekcja trzymająca się raczej blisko skóry, ale nie niewyczuwalna dla otoczenia. Wziąwszy również pod uwagę cenę za którą te perfumy można kupić (ok. 60 zł w perfumeriach internetowych), jest to naprawdę świetna i godna polecenia propozycja.

Nuty: cedr, śliwka, mech dębowy.

Wytworna gorycz – Chanel no 19


Chanel no 19

Zapach bardzo charakterystyczny dla marki Chanel. Perfumy zostały wydane w 1970 roku, ale dziewiętnastkę ocenić należy jako twór raczej klasyczny niż retro.

Zapach jest niekonwencjonalny, trochę męski w charakterze, wytrawny. Występują w nim silnie skórzane akordy, mech dębowy i wetyweria. Są również nuty zielone , ale ograniczone do  ziemistych woni mchów, porostów. Dziewiętnastka przywodzi na myśl zioła kołyszące się na wietrze w pochmurny dzień oraz wilgoć i goryczkę nadrzecznych roślin.

Nie jest to woń słodka ani uwodzicielska, perfumy te będą właściwe raczej dla kobiety z silnym charakterem, zdecydowanej, praktycznej, ceniącej związek z naturą, bo zapach ten inspirację czerpie właśnie z wilgotnej ziemi i omszałych kamieni. Nie jest to jednak odtwórcze kopiowanie naturalnie występujących zapachów, lecz artystyczna wariacja na ich temat, zgrabne przetworzenie w dzieło perfumeryjnej sztuki.

Chanel no 19 niewątpliwie jest  ciekawy przez swoją  ziołowość, brudną, ziemistość, która paradoksalnie jest jednocześnie wytworna i elegancka. Cechuje się również bardzo dobrą trwałością, choć projekcja jest raczej delikatna.

Nuty: nuty zielone, irys, mech dębowy, wetyweria, róża, skóra, bergamotka, neroli, narcyz konwalia, drzewo sandałowe, ylang-ylang.