Agent Provocateur „L`Agent”
Zaskakujące, że perfumy, które tworzy firma Agent Provocateur, zajmująca się głównie kokieteryjną bielizną balansują zwykle na granicy niszowości, a nawet czasem, jak w przypadku recenzowanych teraz perfum, tę granicę przekraczają.
L`Agent to perfumy, które odbieram jako bardzo posępne, a wręcz roztaczające złowrogą aurę. Jest tu cień i wilgoć, ziemne ściany i chłodna gładkość kamiennego pomnika.
Kompozycja ta to ekscentryczna elegancja ujęta w cmentarnej odsłonie, wytworność wiktoriańskiej wdowy w czarnej krynolinie i z naszyjnikiem z włosów zmarłego na szyi.
L`Agent nie ma w sobie dosłowności Funeral Home Demeter, śmierć jest tu ujęta w symbol, czająca się pod podłogą wypełnionego zapachem kadzidła kościoła, grobem wielmożów pochowanych w marmurowym sarkofagu pod świątynną posadzką.
Jeśli chodzi o nuty, to wyczuwa się głównie kadzidło, paczulę, bursztyn i labdanum, które zestawione razem tworzą często w perfumach specyficzny piwniczny nastrój, jak chociażby ma to miejsce w niszowym „Psychedelique” marki Jovoy. W otwarciu L`Agenta jest również sporo pieprzu. Początkowo zapach jest ostry i wytrawny, później pojawia się gdzieś w tle słodkawa mirrowo – bursztynowa nuta – posępna balsamiczność podziemi.
L`Agent to jedne z perfum , które wśród dotychczas przeze mnie poznanych, najbardziej zasługują na miano gotyckich.
Nuty: kadzidło, mirra, paczula, bursztyn, drzewo sandałowe, piżmo, różowy pieprz, francuskie labdanum, ylang-ylang, róża majowa, geranium, dzięgiel, tuberoza, jaśmin, drzewo różane, piołun, osmantus.