Babie lato, miód i mirabelki – DKNY Nectar Love Donna Karan

 

 

Nectar Love to bardzo przyjemne pachnidełko, w którym rzeczywiście dopatrzeć się można autentycznie miodowych nut. Sympatyczny flakonik z pszczółką kryje w sobie również sporą dawkę dojrzałych, ociekających sokiem owoców z nektarynką i mirabelką na czele. Perfumy te nie należą do zapachów zwiewnych i lekkich, a raczej jak sama nazwa wskazuje, zaliczyć trzeba je do tych o nektarowej, gęstej konsystencji. Mimo, że nie jest w żaden sposób przełomowy, znajdziemy w Nectar Love coś co wywołuje dużo pozytywnych emocji. Perfumy te skomponowane zostały w taki sposób, że kojarzą się z ostatnimi dniami lata lub wczesną jesienią –  dojrzałymi, lepkimi od słodyczy owocami prosto z sadu nad którym unoszą się złote skrzydełka pszczół i sielskim weekendem na wsi w ciepły dzień babiego lata. Da się w Nectar Love wyczuć trochę syntetycznych nut czegoś w rodzaju pszczelego wosku, ale mimo pozostaje on całkiem miłym miodowo-owocowym zapachem ze słonecznym akordem. Trwałość tych perfum jest bardzo przyzwoita i ogólnie trzeba je uznać za godną polecenia ciepłą, wrześniową woń, która ma w sobie moc pozwalającą na rozśwetlenie nawet najbardziej szarego dnia.

 

Nuty: nektarynka, nuty solarne, żółta frezja, mandarynka, grejpfrut, mirabelka, jaśmin, konwalia, wosk pszczeli, wanilia, neroli, piżmo, pieprz.

Niebezpieczna miękkość miodu z wanilią – Carner Barcelona „El Born”

„El Born”, czyli po hiszpańsku „Urodzony” to zapach na pozór niekontrowersyjny i spolegliwy (ostetcznie co ryzykownego może być w nutach miodu, wanilii i ciepłych balsamów?) ale to tylko pozory, o czym mówi już samo otwarcie. Początek kompozycji stanowi mieszanka pociągniętego lakierem drewna sandałowego i rumu. Następnie nadchodzi drzewna wanilia, słodki benzoes, dojrzała figa i wszystkie te składniki połączone razem przechylają „El Born” w stronę niebezpiecznie mdłą nieprzyjemnym słodkawym drewnem. Nie pomaga na to nawet fakt, że linia zapachu została podszyta goryczką dzięgla, zwanego inaczej dzikim selerem i kalabryjską bergamotką. Ta kompozycja, na pozór spokojna i ciepła, potrafi niemiło zakołysać również wyczuwalnym, dusznawym piżmem. „El Born” jest trochę jak poruszane wiatrem fale  – dla jednych relaksująca miękkość, dla innych choroba morska. Mimo całego szacunku dla marki Carner Barcelona, jakoś nie mogę się do tych perfum przekonać. Może dla was drodzy czytelnicy „El Born” okaże się łaskawszy?

Nuty: miód, wanilia, balsam peruwiański, benzoes, dzięgiel, australijskie drzewo sandałowe, figa, heliotrop, piżmo, egipski jaśmin, bergamotka, cytryna.

Pszczeli wosk, miód i szorstki cynamon – Montale „Honey Aoud”

Montale „Honey Aoud”
 

To co wyróżnia te perfumy, to monstrualna wręcz trwałość. Dwa psiknięcia tworzą unoszącą się wokół użytkownika przez 10 -12 godzin zapachową korzenną i rozgrzewającą chmurę, wyraźnie wyczuwalną przez otoczenie.

Otwarcie tych perfum można postrzegać wręcz jako nieprzyjemne – stajenno-dentystyczne drewno agarowe z echami sztucznego miodu. Po chwili jednak wszystkie elementy zapachowe trafiają na swoje miejsce i stają się spójną, szorstką miodowo-cynamonową masą z hojnym dodatkiem agaru i skóry.
Miód jest woskowy, wybrzmiewa bardziej jak propolis niż miody kwiatowe, cynamon wytrawny, suchy, ostrawy. Dodatkowej szorstkiej ziemistej kwaśności dodają skóra i paczula. Obecna w składzie wanilia wysładza i łagodzi zapach, ale Honey Aoud pozostaje mocno charakternym agarowym tworem z dodatkiem woskowego miodu, wytrawnego cynamonu i czymś co daje efekt zapachu suchego drzewa.
 
Nuty: miód, agar (oud), cynamon, bursztyn, madagaskarska wanilia, skóra, paczula, nuty kwiatowe.

Orchidea zatopiona w rumie – Tom Ford „Velvet Orchid”

Tom Ford „Velvet Orchid”

„Velvet Orchid” to bez wątpienia perfumy gęste, esencjonalne, przesycone rumem, mirrą i miodem. Aksamitne, jak sama nazwa wskazuje, niemniej jednak wyraźna alkoholowa nuta wprowadza między te miękkie, welwetowe zwoje drapiący, szorstki akord. „Velvet Orchid” to kompozycja bogata i wieloskładnikowa ale równocześnie zapach statyczny. Nie uświadczymy w nim zaskakujących metamorfoz – od początku do końca króluje syropowy rum i zatopione w nim miodowe kwiaty – czarna orchidea, heliotrop, jaśmin, narcyz, kwiat pomarańczy. To właśnie to przeszycie aksamitnych słodkich głębin wysokoprocentowym, szorstkim szydłem stanowi najciekawszy element kompozycji. Bez niego perfumy te byłyby tylko jednym z przyjemnych, ale łatwych do zapomnienia, kwiatowo-orientalnych zapachów.

Markę Tom Ford zaliczyłabym do tych balansujących na granicy niszy i mainstreamu, a „Velvet Orchid” jest zdecydowanie propozycją przystępną i z łatwością mogącą wpisać się w szeroki zakres perfumowych gustów.

Nuty: rum, czarna orchidea, miód, wanilia, mirra, zamsz, drzewo sandałowe, balsam peruwiański, jaśmin, heliotrop, hiacynt, labdanum, olejek różany, magnolia, narcyz, kwiat pomarańczy, mandarynka, bergamotka.

Paczulowa miodowość z pazurem – Ted Lapidus „Rumba Passion”


Ted Lapidus „Rumba Passion”

Ostre, drażniące, z mocnym akcentem retro a jednocześnie niepokojąco pociągające.  Przypominają nieco „Poison”Diora, ale bynajmniej nie układem nut zapachowych, tylko charakterem i bezkompromisowym duchem typu „możesz mnie pokochać, albo znienawidzić”.

„Rumba Passion” to perfumy gęste i bardzo charakterystyczne. Czarno-rubinowy kolor flakonu dobrze oddaje ich charakter  – parzą południowym gorącem i dusznymi śródziemnomorskimi nocami. Paczula i miód zdecydowanie grają w nich pierwsze skrzypce, ale ta miodowość jest trochę jakby rodem z Muglerowskiego „Angela” – jadowita i drażniąca jakby nad uchem cały czas latała brzecząc rubinowa pszczoła.

„Rumba Passion” są słodkie, ale gdzieś na dnie tej słodyczy czai się gorzka kropla. Świetna trwałość i bardzo intensywna projekcja sprawiają, że z pewnością warto zastanowić się nad ich zakupem, jeżeli gustuje się w esencjonalnych, gęstych zapachach z lekkim sznytem vintage.

Nuty: miód, paczula, róża, kwiat pomarańczy, wanilia, jaśmin.