W cieniach katedr – Nou „Oliban”





Nou „Oliban”

„Oliban” polskiej marki Nou, jest kadzidłem rodem z romańskich budowli – kamienne ściany pogrążonego w półmroku przedwiecznego wnętrza, to obraz jaki malują te perfumy.

Króluje tu prostota i surowość. Chłód marmurowych posadzek łączy się z ziemistą, lekko zatęchła wilgocią paczuli.

„Oliban” prezentuje kadzidło kamienne i ciemne, pozbawione wszelkiego dymnego ciepła, akordów drewna, żywicznej balsamiczności. Wnętrze kamiennego kościoła sportretowano bardzo realistycznie, ale i z indywidualną wizją  – nastrojem posępnej surowości tak intensywnej, że wręcz złowrogiej. Wszystko tu zastygło w strumieniu przemijania i wiecznym cienistym chłodzie, wszelkie iskry życia dawno wygasły, zostało tylko wspomnienie pra wieków i kamienna pustka.

Parametry wytworu marki Nou, który, kiedyś powszechnie obecny w popularnych sieciowych drogeriach, staje się coraz trudniejszy do kupienia, są średnie – projekcja umiarkowana, ale wyczuwalna, trwałość ok. 3-4 godzinna.

Na forach perfumiarskich opinie na temat tych perfum są podzielone – niektórzy twierdzą, że „Oliban” może śmiało współzawodniczyć z sześciokrotnie i więcej razy droższymi kadzidlakami jak Casbah czy Avignon Comme des Garcons,  inni postrzegają go jako przyzwoity, choć nieco toporny zapach, a część konstatuje z pogardą, że daleko temu tworowi do „prawdziwych” perfum i stawiają „Oliban” w jednym rzędzie z najtańszymi zapachami z popularnych drogerii. Z tym ostatnim poglądem trudno mi się zgodzić. Nie jestem wprawdzie w stanie ocenić jakości użytych składników czy zgodności z wymogami perfumowego rzemiosła, ale nie wydaje mi się, żeby to właśnie było istotą recepcji zapachów. Jeśli traktuje się perfumy jako środek do tworzenia wrażeń, obrazów, i przywoływania emocji, a dany zapach jest w stanie to wywołać (a tak dzieje się w przypadku „Olibana”), to znaczy, że nie może być bezwartościowy.

Nuty: żywica elemi, olibanum, rumianek, paczula, czystek, drzewo sandałowe, skóra, wanilia, benzoes. 




Guerlain „Shalimar” – muzealny eksponat i przebrzmiała doskonałość


Guerlain „Shalimar”

Perfumy są rówieśnikiem Chanel no 5, wydane zostały w 1925 roku.

Początek jest ostry, goździkowy, przyprawowy, po chwili dochodzi aromatyczne miodowo-żywiczne podbicie. Na tym etapie trochę przypominają „L`Elephant”Kenzo.

Ta ostra, syntetyczna wczesna nuta nie jest jednak nieprzyjemna, to co mniej zachwyca, nadchodzi dopiero później.

Wanilia początkowo mocno wyczuwalna, zaczyna przeplatać się z gorzkimi nutami kadzidlanymi i skórzanymi. Po jakiejś półgodzinie już wyraźnie słabnie, obecne są od czasu do czasu tylko jej słodkie powiewy, a twarde skórzane akordy przejmują ster. Z rzadka rozlegają się gdzieś w tle echa cytrusowe, za sprawą użytych w tej kompozycji cytryny, mandarynki i bergamotki.

Zapach jest na pewno wielowymiarowy, wyrafinowany i dojrzały, ale zbyt surowy i posępny orientalną ponurością bez wdzięku, przez co odbiera się go jako niedzisiejszy i przestarzały. Doceniam nieoczywistość tej kompozycji, ale nie chciałabym jej nosić ze względu na zupełny brak miękkości, jakiejś bardziej marzycielskiej nuty, która trochę złagodziłaby harde akordy skóry i piżma.

W tworze marki Guerlain  jest zbyt dużo orientalnej realności i drażniącej mocy cywetu żeby odpowiadała moim gustom zapachowym. Postrzegam „Shalimar” jako klasykę, która owszem, niewątpliwie zapisała się w historii perfumiarstwa, ale nie do końca odpowiada już współczesnym gustom przez co stała się zakurzoną ramotą, coś jak dziewiętnastowieczny sklepik z przyprawami z wyblakłej fotografii.

Może będzie to kalanie tak zasłużonego zabytku perfumiarstwa, ale teraz to już chyba tylko relikt minionej epoki, odpowiedni dla starszych, niekoniecznie zresztą wiekiem lecz duchem, pań.

Nuty: wanilia, kadzidło, skóra, cytrusy, opoponaks, bergamotka, drzewo sandałowe, irys, cytryna, cywet, fasolka Tonka, piżmo,mandarynka, wetyweria, cedr, jaśmin, róża.

A oto film promujący te perfumy, moim zdaniem mocno nieadekwatny do ich charakteru:

https://www.youtube.com/watch?v=tb4z-XO5MTM

Ja odbieram osobę ich używająca tak: