Lithium [3Li], perfumy nazwane nazwą chemicznego pierwiastka i jednocześnie leku stosowanego w psychiatrii kryją w sobie zawartość równie nietypową jak ich nazwa. Zapach składa się z nut szafranu, przypraw i paczuli, ale jego jądrem jest róża i to zdecydowanie niszowa. Taka, która wyrosła bynajmniej nie w ogrodzie, ale na zgliszczach fabryki czy w środku warsztatu mechanika, a jej zapach wydaje się przybrudzony, industrialny, jakby płatki kwiatu pokryte były smarem. Róża z Lithium jest słodka, ale w dziwny sposób, coś jak zaśniedziały metal wysmarowany różaną melasą. Po jakiejś godzinie trwania na skórze staje się mocno pudrowa i bardziej łaskawa dla masowego odbiorcy. Niewątpliwie koncepcja Lithium jest oryginalna, ale perfumy te potrafią być też drażniące – pół ciepłe pół zimne, ni to drut kolczasty ni różana konfitura. Jest to jedna z tych kompozycji, które trudno oceniać w kategorii ładne/brzydkie. Jednych będzie pociągać nietypową konstrukcją i cyberpunkowym klimatem, innych odrzucać dokładnie z tych samych powodów.
Nuty: róża, szafran, paczula, przyprawy, nuty drzewne, cedr, piżmo, irys.