Jest w „Mad Madame” ciut krwistej róży, ale to co naprawdę definiuje te perfumy to zapach ciemnoczerwonej szminki – tłustawej i słodkawo-kosmetycznej. Nie brzmi to może zbyt obiecująco, a jednak tworzy intensywny i intrygujący klimat.
Więcej niż róży jest tu piżma, ale nie przybrudzonego, zwierzęcego, tylko sterylnie wypolerowanego w stylu niektórych piżm Narciso Rodrigueza (np. w Narciso czy Narciso Poudree). Może gdyby lekko podeschnięte różane płatki pokryć gładkim, kosmetycznym piżmem, efekt byłby podobny.
Pod piżmową słodyczą czyha lekka paczulowa ziemistość, niezbyt wyraźna, ukryta na dnie, ale stanowiąca istotną część składową postrzegania tego zapachu.
Trudno mi wyobrazić sobie „Mad Madame” jako zapach dzienny, to perfumy późnego popołudnia i jesieni.