Miodowy nektar do potęgi ósmej – La Perla „Just Precious”

 

Just Precious, perfumy produkującej luksusową bieliznę marki La Perla, oparte zostały prawie wyłącznie na duecie kwiatu pomarańczy i ylang-ylang, w jego najbardziej złocistym i kapiącym miodnym syropem wydaniu. To jedne z tych ociekających nektarem i kwiatowym pyłkiem perfum w stylu Goldea Bvlgari, Jean Paul Gaultier Classique Intense czy Lancome Poeme. Tak samo zresztą jak Poeme czy Classique Intense, jest to kwiatowy mocarz – zapach bardzo trwały i zawłaszczający swą wonią przestrzeń w promieniu kilku metrów.
Just Precious to zapachowa pełnia lata – strugi słońca i narkotycznie pachnące kiście jaśminu w miodowej aureoli. Jednak przy całej swojej intensywnej słodyczy, perfumy te jakimś cudem nie są mdłe i nie przygniatają tonami cukru, chociaż nie da się ukryć, że należą zdecydowanie do cięższych i bardziej esencjonalnych zapachów. Cytrusowe nuty bergamotki i mandarynki przełamują kwiatowo-miodowy monolit, dodają przestrzeni i iskrzącej świeżości. Dla wielbicieli gęstych, słodkich kompozycji.

Nuty: kwiat pomarańczy, ylang-ylang, jaśmin, gardenia tahitańska, bursztyn, wanilia, paczula, drzewo sandałowe, mandarynka, bergamotka, piwonia.

Śliwkowa konfitura skąpana w jesieni – Laura Biagiotti „Venezia”

„Venezia” nieco zapomnianej włoskiej marki Laura Biagiotti to perfumy, które nawet w środku zimy przyniosą wspomnienie złotej jesieni swoją śliwkową, żywiczną nutą.

Otwarcie jest zaskakująco miodowe, kojarzy się z ociekającym miodem ulem i lepką od słodyczy owocową skórką. Zapach emanuje złocistymi tonami jakby przez jego nuty przesączało się bursztynowe światło popołudnia. Jest gęsty, ciężki i balsamiczny. Centrum tej kompozycji to dojrzała śliwka, smażona w cukrze i wanilii, nektarowa i bogata, otoczona akordami brzoskwini i drzewa sandałowego.
Pierwotna wersja tych perfum powstała w 1992 roku, natomiast zapach opisywany w tej recenzji to odsłona po reformulacji przeprowadzonej w 2011 roku. Perfumy dostały nowy flakon, zmienił się skład,  jednak duch vintage tli się w nich nadal, pomimo wprowadzonych unowocześnień. Jeżeli chcemy poczuć zapachowe tchnienie złotej jesieni, nabrzmiałych sokiem śliwek i nie boimy się gęstych i raczej ciężkich woni, to „Venezia” może być ciekawą alternatywą.
Nuty: śliwka, wanilia, żywice, ylang-ylang, drzewo sandałowe, jaśmin, czarna porzeczka, osmantus, róża, bursztyn, brzoswinia

Zielona duszność dżungli – Mugler „Aura”

 

Mugler „Aura”

„Zamykasz drzwi za sobą i próbujesz przeniknąć ciemność tej przykrytej dachem uliczki – to jest patio, wyczuwasz węchem (..) wilgoć roślin, zgniłe korzenie, gęsty, usypiający zapach. (…) Dostrzegasz wysokie, rozgałęzione kształty rzucające cień na ściany i w świetle zapałki, która wkrótce przygasa, parzy ci palce i zmusza do zapalenia następnej, żebyś mógł dokończyć przeglądu kwiatów owoców i łodyg o nazwach zapamiętanych ze starych kronik (…)”

Powyższy cytat z wydanego w 1962 roku opowiadania pod tytułem „Aura” meksykańskiego pisarza Carlosa Fuentesa wydaje się niemal proroczy. Taki właśnie charakter mają perfumy marki Mugler.

Jest to zapach o gęstej, transowej konsystencji obciążonej dodatkowo wilgotnym, grząskim pudrem. Kompozycja ta to opowieść o słodkiej, dżunglowej duszności, w której gdzieś pomiędzy liściami tropikalnych roślin ukryte jest żądło gorzkiego akordu. Nuty zielone budują obraz bujnej roślinności, ale zanurzona jest ona w lepkiej, zwrotnikowej nocy i oparach ciężkiej wanilii.

Trudno mi sobie wyobrazić Aurę jako zapach dzienny, jest to zdecydowanie woń wieczorowa, nieoczywista i nieco ekscentryczna, mimo, że cały czas mieszcząca się w granicach mainstreamu. Nie dla zwolenników świeżych, lekkich aromatów – zapewne będą postrzegać ją jako zapach osaczający i przytłaczający.

„Aura” to perfumowy monolit – nie ewoluuje, nie rozwija się, lecz cały czas zawisa w powietrzu matową, gęstą, pudrową zasłoną. Mimo obecności w składzie rabarbaru, nie wyczuwam w tej kompozycji wielu kwaskowych czy cierpkich odcieni. Przypomina ona raczej dżunglę po zmroku – intrygującą, duszną i niebezpieczną.

Nuty: liść rabarbaru, wanilia bourbon, kwiat pomarańczy, nuty zielone, nuty drzewne, drzewo bursztynowe, ylang-ylang, drzewo sandałowe, bergamotka, kumaryna, gruszka.

Pudrowa tuberoza w wieczorowym wydaniu – Gucci „Bloom”

Gucci „Bloom”

„Bloom” to jeden z nowszych tworów marki Gucci, wydany został w 2017 roku lecz mimo tego nie wpisuje się  jednak w modne obecnie trendy spod znaku przystępnych, słodko-gourmandowych, czy owocowo-kwiatowych woni.

Perfumy te pełne są ciężkiej i gęstej, tuberozowo – jaśminowej słodyczą, ale również podbite gorzkawą zielenią łodyg, co nadaje im charakterystyczną chropowatą fakturę. Tuberoza na szczęście nie ma tu częstego w perfumach plastikowego wydźwięku, jest matowo-pudrowa i zmieszana ze słodką, nieco nawet waniliową, nutą jaśminu. Osobiście, ze względu na duszną gęstość i posągowy charakter postrzegam je jako perfumy o charakterze raczej wieczorowym niż codziennym. Swoją konstrukcją, monumentalnością i ciężarem „Bloom” nawiązuje w dużej mierze do narkotycznych kwiatowych pachnideł lat dziewięćdziesiątych, takich jak Amarige Givenchy czy Lancome Poeme i jest zdecydowanie jednym z ambitniejszych i ciekawszych wytworów perfumowego mainstreamu z ostatnich lat. Świetne są również parametry użytkowe tych perfum, cechuje je znaczna trwałość i projekcja.

 

Nuty: tuberoza, jaśmin wielkolistny, wiciokrzew, korzeń irysa, nuty zielone, wanilia, drzewo sandałowe, pomarańcza.

Gorzko-słodki nektar brzoskwiniowy – Eisenberg „Rouge&Noir”

Eisenberg „Rouge&Noir”

Rouge & Noir” marki Eisenberg, to zdecydowanie dostojny, majestatyczny, wręcz monumentalny zapach. Osią tej kompozycji jest brzoskwinia w stylu vintage – dojrzała, a nawet niemal przejrzała, bogata, z lekką goryczką pestki. W połączeniu z nutą ylang-ylang daje ona aksamitnie miodowy efekt.

„Rouge & Noir” to zapach zdecydowanie wieczorowy, elegancki a wręcz wytworny. Stylizowany nieco na minione dekady, ale mimo to na tyle nowoczesny, że zupełnie nie trąci myszką.

Do zalet tych perfum z pewnością należy umiarkowanie w dawkowaniu słodyczy, a przez ich miodowo-syropową strukturę przebija nieco drapiącej szorstkości i kropla goryczki. Czasami odzywają się tu echa Dolce Vity Diora (mają sporo wspólnych nut – brzoskwinia, wanilia, cedr, drzewo sandałowe, róża, bergamotka), ale „Rouge & Noir”, to perfumy skrojone zdecydowanie bardziej nowocześnie, mimo wyraźnej retro stylizacji.

Kompozycję tę określiłabym jako barokowe, bogate  perfumy na duże wyjścia. Mimo, że marka zaliczana jest do niszowych, „Rouge & Noir”  nie są specjalnie ekscentryczne czy trudne w odbiorze. Jest to gorzko-słodki, gęsty brzoskwiniowy nektar przepleciony tuberozowym akordem i narkotycznym jaśminem, który jednak pojawia się dopiero po jakimś czasie. Trwałość i projekcja na średnim poziomie.

Nuty: brzoskwinia, ylang-ylang, tuberoza, benzoes, wanilia, czarna porzeczka, jaśmin, róża, drzewo sandałowe, białe piżmo, pszoniak, kwiat pomarańczy. bergamotka, cedr.

Plastikowy heban – Roberto Cavalli „Nero Assoluto”

Roberto Cavalli „Nero Assoluto”

Otwarcie jest, mimo, że gęste i słodkie, dość nijakie. Trochę wanilii zmieszanej z bliżej nieidentyfikowalnym kwiatem i plastrami cytrusów.

Jest syntetycznie, plastikowo i wygląda to jakby twórcy nie mieli na tę pozycję specjalnego pomysłu.

Nie dostrzegam również w tych perfumach specjalnych konotacji z głęboką czernią pięknego flakonu, przypominają one raczej jedno ze słodkich mainstreamowych pachnideł ze średniej półki niż zapach, który jak mogłaby sugerować butelka, pasuje klimatem do Conradowskiego „Jądra Ciemności”. Mroku i tajemnicy jest tu najwyżej tyle co w ciemnej landrynce, i tak samo jak ona „Nero Assoluto” są w lepki sposób słodkie.

Dopiero później, kiedy wyłaniają się powoli tony drzewne (heban w składzie), „Nero Assoluto” robi się nieco bardziej interesujące. Nuty jakby lakierowanego drewna, bardzo delikatne, wtopione w ciemno-waniliową słodycz wyprowadzają na chwilę tę kompozycję z banału. Szybko jednak lekko pudrowe, lepko słodkie tony orchidei powracają i tym razem bezpowrotnie już zagarniają sobą te perfumy.

Podsumowując – szukajacy perfum nietuzinkowych i z wyrazistym charakterem  będą zapewne rozczarowani, za to lubiącym zapachy słodkie, gęste i waniliowo-kwiatowe „Nero Assoluto” powinny się podbać. Trwałość niestety poniżej średniego poziomu, utrzymują się na skórze najwyżej około 3 godzin.

Nuty: orchidea, wanilia, heban, nuty drzewne, cytrusy.

 

Kwiatowa żywiczność i nuta zamszu – Jesus del Pozo „Dahlia”


Jesus del Pozo „Desert Flowers Dahlia”

„Dahlia”, podobnie jak „Peony” z tej samej serii „pustynnych kwiatów” Jesusa del Pozo, jest bardzo udanym dziełem sztuki perfumeryjnej. Zapach wcale nie  jest łatwy i mainstreamowy, występuje w tej kompozycji wyraźna inność, złożoność, indywidualny styl, który ją wyróżnia spośród setek słodkich perfum.

Bo Dahlię niewątpliwie do słodkich należy zaliczyć. Nie jest to jednak słodycz mdląca, lecz przełamana paczulą, pieprzem, agarem i środziemnomorskimi iglakami. Wbrew nazwie, nie dominuje tu dalia, choć jest ona obecna w postaci gorzkich, lekko ziemistych kropel, które przezierają  na dnie  nekatrowego pucharu białych kwiatów (jaśmin i tuberoza w składzie). Bohaterem kompozycji jest według mnie cyprys, ze swoją balsamiczno – żywiczną, zieloną słodyczą. Perfumy te niosą w sobie zarówno aromaty drzew iglastych, jak i kwiatową upojność, co tworzy naprawdę ciekawą kompozycję.

Z pewnością „Dahlia” zdobędzie wielu zwolenników, zarówno ze względu na swój dość unikalny charakter ; dalię, jaśmin i tuberozę przeplecioną z paczulą, zamszem i cyprysem, jak i świetne parametry użytkowe. Trwałość jest naprawdę duża, a i projekcja wyczuwalna. Nie przypaść do gustu może natomiast miłośnikom perfum w stylu „wiosenna mgiełka”, Dahlia to bowiem pachnidło dość ciężkie i nektarowe i słodko-gorzkie.

Nuty: dalia, jaśmin, tuberoza, cyprys, neroli, agar, paczula, pieprz, zamsz, bergamotka.