Nie daleko pada jabłko od … – Hermès Un Jardin Sur Le Toit

 

Un Jardin Sur Le Toit oznacza po francusku ogródek na dachu, ale mi bardziej kojarzy się z sadem, gdzie dojrzałe, opadłe z drzewa owoce leżą wśród świeżych traw. Nigdy nie byłam fanką nuty jabłka w perfumach, ale tutaj zostało ono przedstawione naprawdę ciekawie i nęcąco. Słodkie, lepkie od soku, wręcz marcepanowe. Dojrzała malinówka lub kosztela. Sporo jest również w tej kompozycji zielonych tonów (nuta trawy w składzie) co nadaje jej uroczo wiosennego charakteru. Un Jardin Sur Le Toit to bardzo miękki, komfortowy w noszeniu zapach, naturalnie owocowy, który w żadnym momencie nie wybrzmiewa sztucznie. Im dłużej trwa na skórze tym więcej pojawia się również korzennych akordów, świeżego korzenia imbiru i rozmarynu. Sporo jest w tym zapachu wiosny, ale też ciut wczesnej jesieni – znajdziemy tu i zielone woale roślinnych pączków i pełne dojrzałych owoców sady. Muśnięcie delikatnego, wrześniowego słońca, jak i radości nadchodzącej wiosny. Godna polecenia, zielono-słodka kompozycja, świeża i jednocześnie przesycona naturalnym owocowym cukrem.

Nuty: czerwone jabłko, trawa, gruszka, róża, rozmaryn, magnolia.

 

 

Sine niebo, ozon i mokre chodniki – Demeter Fragrance Thunderstorm

(…) Nie­bo le­ni­we
Ko­lor brud­ne­go ma ła­cha,
Świa­tło jest w oknie nie­ży­we,
Twar­de i zim­ne jak bla­cha. 

(Leopold Staff, Deszcz Leje)

Demeter to marka słynąca z perfum, których zadaniem jest odwzorowanie kolejnych aspektów rzeczywistego świata – znajdziemy tu kompozycje odwołujące się do zapachu kociej sierści, czystych okien, basenu, pizzy czy trocin. Wiele z nich jest zupełnie tradycyjnych, naśladujących powszechnie lubiane aromaty wiśni w czekoladzie, zielonej herbaty czy lodów pistacjowych, ale Thunderstorm to akurat nisza pełną gębą. Jest to chyba najwierniej oddany zapach wilgotnej ziemi otoczonej zimnym, poburzowym powietrzem. Szare niebo przeorane błyskawicą, gorzkawa woń parujących chodników, kilka zbutwiałych liści. Sporo tu wiatru, przestrzeni, deszczu i gradu. Thunderstorm to także zapach miasta – kojarzy mi się z betonem, prostą bryłą, watą szklaną i wszelkimi syntetycznymi tworzywami.  Jeżeli nie boimy się industrialnych klimatów, misternych konstrukcji utkanych ze sztucznych molekuł typu iso super, metalicznych nut i rtęciowego chłodu, warto temu pachnidłu dać szansę. To kompozycja bardzo interesująca koncepcyjnie, chociaż nie do końca przyjemna w noszeniu, jeżeli ktoś oczekuje konwencjonalnej idei piękna.

 

Bermuda, Bahama… – Escada Fiesta Carioca

 

Fiesta Carioca to perfumy owocowo-landrynkowe, utrzymane w estetyce typowej dla letnich edycji limitowanych marki Escada, czyli lato, tropiki i nieskrępowana zabawa. Trochę malinowej i marakujowej galaretki, bo te nuty są zdecydowanie najbardziej wyczuwalne, ciut gumy balonowej, a wszystko słodkie i owocowo soczyste.
Fiesta Carioca to zapach utrzymany w stylistyce kolorowych plażowych drinków. Przyjemny, tropikalny, nasycony. Do opalenizny i bikini. Beztroskie urlopowe klimaty na egzotycznej wyspie i grupa Beach Boys śpiewająca Kokomo. Nie wyczuwa się w nim syntetycznych składników – zarówno owocowe jak i kwiatowe akordy układają się naturalnie, co bardzo się chwali.
Największą wadą tej kompozycji jest jej szybka ulotność. To wakacyjne pachnidło znika ze skóry już po godzinie-dwóch, nawet po obfitej aplikacji.

Nuty: marakuja, malina, passiflora, jaśmin, piżmo, kwiat pomarańczy, liść fiołka, benzoes, cedr.