Kilian „Kissing Burns 6.4 Calories An Hour. Wanna Work Out?”
Nowa seria niszowej marki Kilian odstraszać może tandetnymi nazwami, które brzmią jak slogany z T-shirtów dla nastolatek („I Don`t Need A Prince By My Side To Be A Princess”), jednak recenzowane dziś perfumy, które można zaliczyć do kategorii gourmand, wypadają całkiem niebanalnie.
Nie wyczuwam w „Kissing…” zbyt wiele mleka, stanowiącego tu ponoć dominującą nutę, a jeżeli już, to występuje ono w postaci skondensowanej i słodkiej. Na czoło wysuwa się cukier, syntetyczny i lepki, rodem z białej waty cukrowej, przysypany lekkim waniliowym nalotem. Po pewnym czasie przez utkaną z cukru kompozycję prześwitywać zaczyna również delikatna konwaliowa nuta.
Podane w składzie nuty zielone niewiele pomagają – jest słodko, nawet bardzo. Myślę, że dla wielu osób ta tona cukru może okazać się zbyt przytłaczająca.
Mimo wszystko „Kissing…” to perfumy naprawdę dobre, utrzymane w nowoczesnej, nieco awangardowej estetyce podobnej do „This is Her” Zadig&Volatire, czyli mimo, że słodko i dość sztucznie, to efekt jest oryginalny i intrygujący.
Bardzo dobra trwałość i projekcja. Dla miłośników nowoczesnej słodyczy odmiennej stylistycznie od typu słodkiej landrynki w rodzaju „Miss Dior Absolutely Blooming” czy „La Vie est Belle”.
Nuty: mleko, konwalia, cukier, wanilia, nuty zielone, róża, bergamotka.