Penhaligon`s „Malabah”
Otwarcie „Malabah” jest aromatyczno-korzenne. Wyraźnie wyczuwalny jest świeży imbir i soczysta cierpkość cytryny, która początkowo jest nieco detergentowa i syntetyczna, ale wrażenie to szybko zanika. Pięknie przedstawiono w tej kompozycji imbir, który iskrzy się, wibruje, a jego pikantne nuty w ciekawy sposób splatają się z cytrusowymi akordami.
Po kilkunastu minutach zapach przycicha – cytryna ze sztucznego laboratoryjnego tworu zamienia się w naturalny cytrynowy sok lekko dosłodzony cukrem i pojawia się wyraźna nuta zielonej herbaty. Nadal jest świeżo i korzennie (gałka muszkatołowa, kolendra i kardamon w składzie), ale również bardziej słodko i wręcz aksamitnie.
Perfumy te kojarzą mi się raczej z wiosenno-letnią porą, chociaż w ciepły jesienny dzień sprawdzą się równie dobrze. Imbir nadaje chłodnego przewiewu, zielona herbata jest przejrzysta i orzeźwiająca a cytryna zaskakująco łagodna, wygładzona bursztynowym muśnięciem.
„Malabah” z pewnością wzbudzi zainteresowanie tych, którzy szukają niebanalnych, świeżych perfum z delikatnie i naturalnie zarysowaną cytrusową nutą oraz pikantną szczyptą przypraw. Projekcja zapachu jest raczej dyskretna, trwałość około 4-5 godzin.
Nuty: cytryna, imbir, herbata, gałka muszkatołowa, róża, bursztyn, kolendra, drzewo sandałowe, piżmo, korzeń irysa.