Konfiturowy duch różanego pączka – Ghost Ghost

Ghost Ghost

 

Nie zdarzyło mi się jeszcze trafić na perfumy, które bardziej ucieleśniają zapach Tłusto Czwartkowych pączków niż Ghost, kompozycja z 2000 roku stworzona przez brytyjską, noszącą tę samą nazwę markę. Odwzorowują one nie tylko konfiturowe różane nadzienie (wyrazista, deserowa róża w składzie), ale i pączkowe ciasto, a nawet lukier.

Wrażenie pączkowej konfitury tworzy połączenie róży z wanilią i dodatkiem dojrzałej, syropowej  brzoskwini. Są to perfumy zdecydowanie słodkie i esencjonalne – róża, bez żadnych kosmetycznych czy piżmowych naleciałości osadzona jest na cukrowym pyle i płynnie łączy się z waniliową nutą. Zapach ten przypomina swoim charakterem zawiesiste różane kompozycje takie jak Cafe Intense marki Montale czy Roses Vanille Mancery.

Trwałość Ghost jest bardzo dobra i sądzę, że będzie to ciekawa propozycja dla wielbicieli niebanalnych gourmandów. Niestety, perfumy te zostały już wycofane z produkcji i w związku z tym są dość trudno dostępne, przynajmniej w perfumeriach. Często jednak pojawiają się jeszcze na allegro w przystępnej cenie ok. 50-60 zł.

Nuty: róża, wanilia, brzoskwinia, drzewo sandałowe, bursztyn, piżmo, jaśmin

Fiołkowa eksplozja z pachnącym gorszkiem i makaronikami – Issey Miyake „Pleats Please EDP 2013”

 

Issey Miyake „Pleats Please EDP”

 

Kto po „Pleats Please” w wersji wody perfumowanej z 2013 roku spodziewa się lekkiego kwiatowego pachnidełka, tego czeka zaskoczenie. To perfumy, które swą fiołkową mocą dorównują niemal Insolence Guerlain w wersji EDP, a jednocześnie jest w nich również najwierniej chyba oddana nuta pachnącego groszku, zdecydowanie prawdziwsza niż przyćmiony pigwą groszek z „My Burberry”. Jest również i ciasteczko makaronik, nieco ciężkawe od pudrowej słodyczy.

„Pleats Please” to bukiet dojrzałych, szaleńczo pachnących kwiatów, wpadających momentami w prawie landrynkowe tony. Jest bardzo intensywnie, odważnie, a nawet inwazyjnie. Nie dla miłośników delikatnych, zwiewnych woni.

Mimo całej oszałamiającej, słodkiej kwiecistości, pudrowych makaroników i wanilii, jest też w tych perfumach ukryta głęboko, równoważąca je lekko cierpkawa nuta. Wybrzmiewa ona trochę jak esencjonalny sok z czarnej porzeczki – słodki, ale i orzeźwiający.

Cała ta pulsująca fiołkowa feria niestety jednak kończy się źle – po kilku godzinach na skórze „Pleats Please” osiada syntetycznie kwiatowym proszkiem do prania.

Nuty: fiołek, ciastko makaronik, groszek pachnący, paczula, wanilia, piwonia.

Orchidea zatopiona w rumie – Tom Ford „Velvet Orchid”

Tom Ford „Velvet Orchid”

„Velvet Orchid” to bez wątpienia perfumy gęste, esencjonalne, przesycone rumem, mirrą i miodem. Aksamitne, jak sama nazwa wskazuje, niemniej jednak wyraźna alkoholowa nuta wprowadza między te miękkie, welwetowe zwoje drapiący, szorstki akord. „Velvet Orchid” to kompozycja bogata i wieloskładnikowa ale równocześnie zapach statyczny. Nie uświadczymy w nim zaskakujących metamorfoz – od początku do końca króluje syropowy rum i zatopione w nim miodowe kwiaty – czarna orchidea, heliotrop, jaśmin, narcyz, kwiat pomarańczy. To właśnie to przeszycie aksamitnych słodkich głębin wysokoprocentowym, szorstkim szydłem stanowi najciekawszy element kompozycji. Bez niego perfumy te byłyby tylko jednym z przyjemnych, ale łatwych do zapomnienia, kwiatowo-orientalnych zapachów.

Markę Tom Ford zaliczyłabym do tych balansujących na granicy niszy i mainstreamu, a „Velvet Orchid” jest zdecydowanie propozycją przystępną i z łatwością mogącą wpisać się w szeroki zakres perfumowych gustów.

Nuty: rum, czarna orchidea, miód, wanilia, mirra, zamsz, drzewo sandałowe, balsam peruwiański, jaśmin, heliotrop, hiacynt, labdanum, olejek różany, magnolia, narcyz, kwiat pomarańczy, mandarynka, bergamotka.

Klubowy wieczór z lukrecją i papryczką chili – Agent Provocateur „Agent Fatale Intense”

 

 

Agent Provocateur „Agent Fatale Intense”

Od pierwszego zetknięcia z „Agent Fatale Intense”staje się oczywiste, że jest to kompozycja nowoczesna, odważnie skrojona, utrzymana w imprezowym klimacie klubowego wieczoru. Rozpoczyna się lukrecją rodem z czarnych słodyczy zmieszaną z dużą dawką deserowej wanilii i owocowych tonów. Jest i pikantna, pylista nuta papryczki chili która wibruje wśród słodkich zapachowych warstw, a na dnie przebija gorzkawa nuta jakby męskiej wody kolońskiej.

Dosyć dziwny to zapach, chociaż mieszczący się zdecydowanie w mainstreamowych ramach. Sproszkowana papryczka wnosi szczypiące akcenty, kosmetyczna wanilia gładko opływa kompozycję, lukrecja w postaci czarnego, gumowatego cukierka wprowadza klimat wesołego miasteczka, kolorowych balonów i diabelskiego młyna, a całość równoważy wytrawny skórzany akord.

Po pewnym czasie „Agent Fatale Intense” wyzwala się nieco z waniliowo-słodkich objęć i pojawia się, mimo, że nie ma jej oficjalnie w składzie, lekko zatęchła paczulowa nuta. Jest ona jednak na tyle  nieinwazyjna i płynnie wtapiająca się w całość, że stanowi tylko intrygujący akcent i w żaden sposób nie zakłóca i nie szpeci całości. Dla wielbicieli słodkich zapachów z imprezowym flow.

Nuty: lukrecja, jeżyna popielica, papryczka chili, wanilia, skóra, bursztyn, magnolia champaka, róża, lotos