Jovoy „La Liturgie des Heures”
„Liturgia Godzin” zaczyna się żywicą. Wybrzmiewa ona bardzo naturalnie, pulsującym żywym sokiem wypływającym z naciętej kory iglastego drzewa. W tą świeżą, niemal zieloną żywiczność nieuchronnie wnika jednak lekko zatęchły mrok, który zwykł wypełniać drewniane wnętrza starych kościołów. Lepka bursztynowość żywicy przenika się teraz z zapachem przesiąkniętych kadzidłem, zapomnianych w rozsychającej się drewnianej szafie na plebanii szat liturgicznych.
Kadzidło, obok cyprysowej iglastej, nuty jest głównym elementem tej kompozycji. Nie jest ono jednak zimne, kamienne jak te znane chociażby z „Avignon” marki Comme des Garcons czy „Oliban” Nou. Wręcz przeciwnie, jest rozgrzewające i suche aromatyczną suchością starego drzewa ze słodkawą szczyptą mirry, a jednocześnie noszące w sobie melancholijny, żeby nie powiedzieć smutny ładunek emocjonalny.
„La Liturgie des Heures” to zapach przeszłości. Jakaś grudniowa noc, gdzie wiatr ciska ostatnią garścią obumarłych liści, jakaś bezksiężycowa ciemność z dogorywającym ogniskiem, którego kres odbiera nadzieję. Smutek starych kościelnych ław. Opuszczona stulecia temu wieś, zapadające się w otchłanie szarej mgły przegniłe strzechy. Zwycięski pochód pokrzyw i bylic pożerający wszystko na swojej drodze, a potem czerniejących i pochylających się starczo pod naporem późnojesiennych wiatrów.
Nuty: kadzidło, cyprys, olibanum, mirra, francuskie labdanum, nuty zielone, piżmo.