Kenzo „Flower”
Klasyk wczesnych lat dwutysięcznych, zapach „Flower” marki Kenzo rzeczywiście kojarzy się z kwiatem maku, który wieńczy korek prostego, strzelistego flakonu. Nie ma wprawdzie tej rośliny wymienionej w składzie nut, ale gdy specjalnie w celu porównawczym wąchałam maki, zdecydowanie tkwił w nich jakiś akord, który również odnajdujemy w tych perfumach. Makowej goryczka, której spora dawka więźnie pomiędzy kwiatowymi, półsłodkimi tonami jest jednak sprzęgnięta z szeregiem innych obecnych w składzie nut – różą, fiołkiem, parmeńskim i jaśminem.
„Flower” postrzegam jako perfumy przejrzyste i nasycone chłodnym, czystym piżmem. Jest to jeden z tych zapachów, które, dzięki unoszącemu się nad całą kompozycją mydlanemu obłokowi dają uczucie świeżości i czystości, mimo, że nie należą bynajmniej do zwiewnych i lekkich.
W zapachu tym, za szklistą piżmową czystością kryje się matowy puder, który nadaje mu nieco smętnego i ciężkawego charakteru. Jest to puder roślinny, gorzkawy i zielony, wibrujący wśród słodkawych, mydlanych półtonów oraz zmieszany z lekkim kadzidlanym dymkiem. Tytułowy Kwiat nie jest już bynajmniej w apogeum rozkwitu. Jest w tych perfumach uchwycona chwila, kiedy to mimo, że barwa wciąż jaskrawa, a płatki mięsiste, struktura łodygi staje się coraz bardziej wiotka, a kwiatowa główka nieznacznie, ale nieuchronnie zaczyna ciążyć ku ziemi. Połączenie pozornych skrajności – ozonowej krystaliczności i ciężkiej woni kwiatów na granicy przejrzałości daje ciekawy efekt, który jednak nie każdy będzie w stanie unieść.
Nuty: fiołek parmeński, róża bułgarska, wanilia, białe piżmo, kadzidło, opoponaks, głóg, jaśmin, czarna porzeczka, mandarynka.