W cieniach katedr – Nou „Oliban”





Nou „Oliban”

„Oliban” polskiej marki Nou, jest kadzidłem rodem z romańskich budowli – kamienne ściany pogrążonego w półmroku przedwiecznego wnętrza, to obraz jaki malują te perfumy.

Króluje tu prostota i surowość. Chłód marmurowych posadzek łączy się z ziemistą, lekko zatęchła wilgocią paczuli.

„Oliban” prezentuje kadzidło kamienne i ciemne, pozbawione wszelkiego dymnego ciepła, akordów drewna, żywicznej balsamiczności. Wnętrze kamiennego kościoła sportretowano bardzo realistycznie, ale i z indywidualną wizją  – nastrojem posępnej surowości tak intensywnej, że wręcz złowrogiej. Wszystko tu zastygło w strumieniu przemijania i wiecznym cienistym chłodzie, wszelkie iskry życia dawno wygasły, zostało tylko wspomnienie pra wieków i kamienna pustka.

Parametry wytworu marki Nou, który, kiedyś powszechnie obecny w popularnych sieciowych drogeriach, staje się coraz trudniejszy do kupienia, są średnie – projekcja umiarkowana, ale wyczuwalna, trwałość ok. 3-4 godzinna.

Na forach perfumiarskich opinie na temat tych perfum są podzielone – niektórzy twierdzą, że „Oliban” może śmiało współzawodniczyć z sześciokrotnie i więcej razy droższymi kadzidlakami jak Casbah czy Avignon Comme des Garcons,  inni postrzegają go jako przyzwoity, choć nieco toporny zapach, a część konstatuje z pogardą, że daleko temu tworowi do „prawdziwych” perfum i stawiają „Oliban” w jednym rzędzie z najtańszymi zapachami z popularnych drogerii. Z tym ostatnim poglądem trudno mi się zgodzić. Nie jestem wprawdzie w stanie ocenić jakości użytych składników czy zgodności z wymogami perfumowego rzemiosła, ale nie wydaje mi się, żeby to właśnie było istotą recepcji zapachów. Jeśli traktuje się perfumy jako środek do tworzenia wrażeń, obrazów, i przywoływania emocji, a dany zapach jest w stanie to wywołać (a tak dzieje się w przypadku „Olibana”), to znaczy, że nie może być bezwartościowy.

Nuty: żywica elemi, olibanum, rumianek, paczula, czystek, drzewo sandałowe, skóra, wanilia, benzoes.