Diptyque „L`eau Trois”
Kolejne perfumy, które z pewnością dla wielu osób będą bardzo trudne w odbiorze. Częściowo może być to spowodowane datą ich powstania – 1975 rok, biorąc pod uwagę, że zapachy z jakiegoś powodu starzeją się dużo szybciej niż muzyka czy sztuki plastyczne, ale głównie jednak ich niszową naturą.
Największe podobieństwo chyba łączy „L`eau Trois” z drewnianym wnętrzem zabytkowego kościoła lub innego starego i dawno nieodwiedzanego przybytku. Ten opuszczony wytwór ludzkiej cywilizacji został jednak całkowicie pokonany i pochłonięty przez naturę. Drewno w tych perfumach marki Diptyque nie jest suchym, kadzidlanym drewnem jakie znamy choćby z Lutensowkich „Fille en Aiguilles”. To drzewo zbutwiałe, mokre od deszczu, z pełnym wachlarzem pleśniowych woni w komplecie, które powoli toczą i pożerają antyczne drewno. Sosna, obecna w składzie, występuje tu nie w postaci balsamiczno-iglastej, ale przywodzącej na myśl obumierające pod warstwą pleśni sosnowe korzenie.
Pojawia się w tych perfumach również dym – brudny, gryzący, jakby powstał z palenia stosów zatęchłych krzeseł i szaf.
Z pewnością „L`eau Trois”tworzy niebanalny nastrój, przywołuje przeszłość, która uległa zagładzie, przesuwające się widma minionych dni i lat, ale trudno wyobrazić sobie, by ktoś chciał je nosić na codzień. Przydatne mogą być chyba tylko w celu intymnego obcowania z nimi w domu i samotnego kontemplowania obrazów jakie wywołują. Jeżeli ktoś lubi poezję skrzypiących starych schodów i pleśniejących ścian, nie budzi w nim strachu przemijanie i unicestwienie, to doceni posępny urok tych perfum.
Nuty: sosna, olibanum, mirra, rozmaryn, mirt, przyprawy, kminek.