Gres „Cabaret”
Początek jest naprawdę zachwycający – lekko słodkie kryształki cukru nasączone delikatnym olejkiem różanym. Różaność jednocześnie konfiturowa, gładko-kremowa i bardzo esencjonalna. Nie świeża, nie rześka, ale i nie mdła czy oszałamiająco słodka.
Na tym etapie pojawia się przestrzenna, chłodna nuta, nieco apteczna która trochę przypomina Perles de Lalique, ale jest zdecydowanie łatwiejsza w odbiorze i bardziej różana.
Jest w tych perfumach jakaś krucha faktura, choć może dziwnie brzmi to w odniesieniu do zapachu, coś co przywodzi na myśl kruszenie kryształów powstałych z ze skrzepnięcia lekko osłodzonej wody różanej.
Gdyby ten początek trwał cały czas, byłoby pięknie. Niestety, wraz z upływem minut, kryształowa różaność przemieszcza się w rejony piżmowe. Co prawda jest to piżmo wybrzmiewające bardzo porządnie, nie mydlano lecz raczej szorstko i słodko jednocześnie, trochę w stylu For Her EdP Narciso Rodrigueza, ale tym którzy nie są wielbicielami piżmowych nut (ja się zdecydowanie do nich muszę zaliczyć) psuje odbiór tego zapachu.
Ponarzekać można też trochę na trwałość i projekcję – nie są wprawdzie najgorsze, ale mocno średnie. „Cabaret” utrzymuje się około 3-4 godzin, przycupnięty cichutko blisko skóry i słabo wyczuwalny przez otoczenie. Mimo tych niedociągnięć, „Cabaret” to jeden z najciekawszych i najpiękniejszych zapachów z jakimi dane mi było się zetknąć.
Nuty: róża, paczula, kadzidło, piżmo, drzewo sandałowe, irys, piwonia, oleander, bursztyn, fiołek, konwalia.