Zoologist „Moth”
Buteleczka niezwykle zachęcająca, sugerująca perfumy niekonwencjonalne, ekscentryczne i mroczne. Na pewno również odważne i stanowiące dobrą pożywkę dla wyobraźni, tworzenia w umyśle obrazów, odniesień i skojarzeń.
Rzeczywistość jednak okazała się okrutna. Testowanie tych perfum było przyznam, torturą. Okropny, rzeczywiście prawdziwie owadzi zapach, ćma w ujęciu naturalistycznym, a nie symbolicznym, zmieszany z czymś syntetycznym i wonią moczu. Mieszanina ta była tak odrażająca, że nie byłam w stanie wręcz zbliżyć nosa do nadgarstka. Za każdym razem gdy musiałam je powąchać w celach testowych czułam się jakbym miała zaraz zanurzyć nos w cuchnącej kałuży. Zeschnięte, zakurzone stosy owadzich kokonów w bramach starych kamienic, na strychach gdzie bezdomni załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne. Jakim cudem tak niewinne dominujące nuty – miód, mimoza, heliotrop, dym, irys, żywice mogły wydać na świat takiego potwora.
Dla mnie straszna trauma zapachowa, ale wiem, że są osoby, które tę woń postrzegają inaczej, oceniają wręcz jako noszalną i użytkową i skłonne są zapłacić niemałą, bo około 600 zł wynoszącą cenę za te perfumy.
Nuty: miód, mimoza, dym, heliotrop, agar, irys, żywice, piżmo, czarny pieprz, róża, szafran, goździki, kmin, gałka muszkatołowa, cypriol, drzewo gwajakowe, cynamon, konwalia, jaśmin, ambra, wetyweria, paczula, cytryna