Migdały, bandaże i wata cukrowa – Baccarat Rouge 540 Extrait de Parfum

 

Wersja Extrait dość mocno przypomina klasyczną wersję kultowego zapachu Baccarat Rouge 540. Ma w sobie te same nuty szpitalno-apteczne, przez niektórych porównywane do zapachu bandaży czy osłodzonych środków dezynfekujących, a oprócz tego specyficzną słodycz ni to cukrowych żywic, ni karmelizowanego cukru.

Największą różnicę stanowi akord gorzkich migdałów, które jednak wcale nie są gorzkie, nadają za to tym perfumom lekko orzechową aurę. Migdały zastępują bardziej wyrazistą w klasycznym 540 woń sosnowych igieł słodką korzenną poświatą, zmieszaną z obłokiem cukrowej waty. Mimo dużej ilości lepkich słodkości zapach nie wydaje się mdły dzięki  lekko zaostrzającej aromat szczypcie szafranu. Extrait jest w porównaniu z klasykiem również bardziej miękki i bezpieczny, choć nadal daleko mu do typowych, słodkich perfum z kategorii gourmand czy fruity floral. Charakterystyczna ekscentryczność i dziwność z wersji klasycznej została zachowana, tak samo jak i tytaniczna trwałość.

 

Nuty: gorzkie migdały, szafran, egipski jaśmin, cedr, ambra, nuty drzewne, piżmo

Karmelowo – lukrecjowy księżyc – Nina Ricci Luna

 

Luna jest jednym z najbardziej wyraziście karmelowych zapachów jakie spotkałam. Gęsty, słodki, krówkowy, a w dodatku przesycony ciężarem lukrecji. Bo lukrecja, z delikatną ziołową poświatą kocanki, jest tu drugim po karmelu bohaterem, który najbardziej zaznacza swoją obecność.  Kompozycja okazuje się dużo mniej oczywista i bezpieczna niż można było oczekiwać na podstawie dotychczasowych propozycji marki Nina Ricci.
Zanim przetestowałam te perfumy zastanawiało mnie dlaczego karmelowo-waniliowy twór został nazwany luną, czyli księżycem – a jednak lukrecjowa smuga dodaje specyficznego, chłodnego jak księżycowy pył posmaku. Co prawda jest to kreskówkowy księżyc z filmu animowanego, ale filmu sugestywnego, udanego i z pomysłem. Zapach dość bliskoskórny choć jego trwałość pozostaje całkiem dobra. Propozycja dla zadeklarowanych wielbicieli gourmandów i lukrecji, której chropowata słodycz wybrzmiewa trochę jak ta z Lolity Lempickiej.

 Nuty: karmel, wanilia, lukrecja, dzikie jagody, drzewo sandałowe, mandarynka, kocanka, gruszka, kwiat pomarańczy, jaśmin, piżmo, limonka.

Fiołki, dzwonki i stokrotki – Stella McCartney Pop Bluebell

 

Pop Bluebell to jedne z transparentnych, wiośnianych, kwiatowych zapachów odpowiednich zarówno do pracy, jak i na kwietniowy czy majowy spacer. Kompozycja składa się z ciekawych nut takich jak liść pomidora, dzwonek, fiołek, plumeria, ale efekt jest dość tradycyjny i łatwy do przewidzenia, chociaż  mimo to niewątpliwie przyjemny. Jeżeli nie szukamy rewolucyjnego zapachu wywracającego perfumowy świat do góry nogami, a tylko miłej dla nosa woni przywodzącej na myśl morze stokrotek i niezapominajek, Pop Bluebell to coś dla nas.

Słodycz jest tu kwiatowa i nieinwazyjna, z wyraźnym dodatkiem świeżości i proszkowej czystości. Są to perfumy nieco podobne w stylistyce do Truth Calvina Kleina, choć mniej zielone, za to bardziej kwieciste. Dosyć stateczne w charakterze, przejrzyste, nie ma tu frywolnych czy figlarnych nut dzięki czemu mogą służyć również jako codzienny zapach do biura.

Nuty: dzwonek, liść pomidora, fiołek, zielona mandarynka, liść fiołka, tuberoza, plumeria, drzewo sandałowe, piżmo, cedr.

 

Oud bez oudu, za to skąpany w ziołach – Franck Boclet Oud

Mimo nazwy perfum, sugerującej, że nutą dominującą w nich będzie agar, jest go tu niewiele, co zresztą potwierdzają obecne w sieci recenzje. Agar wyraźnie zaznacza się właściwie tylko na początku, w nietypowej zresztą, zielonej odsłonie. W wytworze marki Franck Boclet oud nie brzmi ani na sposób stajenno-arabski, ani przypominający wonie gabinetu dentystycznego, jest za to delikatny, ziołowy, jakby połączony z wilgotnymi korzeniami roślin i naturalnie brzmiący.
Dużo w tych perfumach również chłodnego imbiru, paczuli i zimnej drzewnej iglastości. Jest też odświeżający akord przypominający miętę, ale tę ogrodową, a nie rodem z gumy do żucia, sporo również pojawia się nut imitujących wetywerię, choć nie ma jej w składzie. Oud marki Franck Boclet przypomina nieco Encre Noir Lalique  – oba są wyciszone, ziemisto-seledynowe, przejrzyste i chłodne.
„Oud” Francka Boclet to perfumy bardzo komfortowe w noszeniu, nieofensywne, gładko zmieszane, jak na niszę to całkiem przystępne, a jednocześnie  nietuzinkowe.  Myślę, że wielbiciele niesłodkich zieloności i zapachów typu „Encre Noir” mogą je kupować w ciemno. Trwałość dobra, około sześciogodzinna, projekcja umiarkowana, unisex.

Nuty: agar (oud), cedr, paczula, imbir, goździk, kmin.

Waniliowa tarta z limonką – Franck Boclet „Vanille”

Dominująca w tej kompozycji wanilia nie jest mdła ani z gatunku budyniowych. Jest natomiast bardzo intensywna, esencjonalna, osadzona na palonym cukrze.
W tej wanilii zanurzona została skórka limonki i słodkie cytrusy (w składzie wymieniony jest również grejpfrut), które grają tu rolę niemal równie doniosłą co tytułowy składnik.
„Vanille” pachnie naprawdę pysznie. Nuty wanilii z karmelem, iskrzącą limonką, szczyptą kardamonu i imbiru tworzą zapach niezwykle apetyczny. Kompozycja Francka Boclet przywodzi na myśl aromaty jakie mogą dochodzić z eleganckiej cukierni w ciepły wiosenny dzień, nie jest jednak dosłowna i wcale nie pachniemy „ciastkiem”. To zapach roziskrzonej wiosny czy wczesnego lata, słoneczny, ciepły, pełen słodyczy przełamanej lekko kandyzowanymi skórkami cytrusów.
Od pierwszej do ostatniej minuty nic w tym zapachu się nie zmienia, cały czas króluje waniliowo-limonkowy duet. Wszystkie składniki brzmią bardzo naturalnie i wysoko gatunkowo.
Bardzo pozytywnie zaskakuje trwałość i projekcja tej kompozycji, możemy być pewni, że zniknie nie wcześniej niż po upływie 7-8 godzin.

Nuty: absolut z wanilii, limonka, karmel, grejpfrut, kardamon, nuty kwiatowe, imbir, cedr, piżmo.

Wanilia z ery Guns N`Roses – Chopard Casmir

Casmir to waniliowy budyń przesycony brzoskwiniowym ciężkim syropem, z goryczką brzoskwiniowej pestki ukrytej na dnie. Jest też w tym trochę zapachu Bożego Narodzenia, olejku waniliowego do pieczenia ciast i spożywczego cynamonu.  Główną rolę grają intensywne retro nuty i widać wyraźnie, że perfumy te narodziły się w erze popularności Guns N`Roses i Playstation 1. Są dość syntetyczne w sposób typowy dla kompozycji z końcówki lat osiemdziesiątych i wczesnych dziewięćdziesiątych, a jednocześnie wieczorowe dzięki bogactwu i nasyceniu nut. Casmir to zawiesiste owocowe nektary, budyniowa wanilia, barokowe połączenia akordów tworzących ciężkie zapachowe gobeliny. Przy całej swojej otoczce glamour mają jednak też w sobie coś przekornego i prowokującego, jak bluzka ze szlachetnego jedwabiu, o nobliwym kroju, za to w kolorze krzyczącej czerwieni. Paradoksalnie, mimo całej swojej niedzisiejszej otoczki, mogą być trendy, tak jak powracające jeansy linii „marchewki” i watowane ramiona bluzek. Dla tęskniących za wanilią utrzymaną w stylistyce olejku do ciast i epoką końca lat osiemdziesiątych.

Nuty: wanilia, benzoes, brzoskwinia, morela, cynamon, malina, piżmo, fasolka tonka, opoponaks, bursztyn, drzewo sandałowe, kokos, goździk, malina, paczula, mango, czarna porzeczka, bergamotka, jaśmin, konwalia, mandarynka, geranium.

Od tropikalnego nektaru do chemii i z powrotem – Montale Mango Manga

 

Otwarcie jest iście szampańskie, chlusta strugą tropikalnego mangowego soku, nawet dość naturalnie brzmiącego mimo towarzyszącego mu akordu gumy balonowej. Na początkowym etapie wszystko jest pyszne, soczyste, słodkie, owocowe, rozświetlone pomarańczą i jaśminem, ale im dalej w las, tym jest gorzej. Mango traci całą swą świeżość, a przechodzi w lekko zjełczałe odcienie podlane wonią muchozolu. Robi się coraz bardziej chemicznie, brudnawo, nieprzyjemnie.

Przez ziemisty agarowy ton prześwieca jeszcze czasem początkowa egzotyczna soczystość, ale to tylko momenty. Baza zapachu  staje się mieszanką syntetycznej woni owocowych żelków nie najwyższej jakości i niesympatycznego, jakby zwierzęcego akordu. Pachnie to trochę tak jak mogła by pachnieć wata cukrowa o smaku mango, upuszczona przez nieuważne dziecko w błotnistą kałużę. Trwałość tych perfum jest bardzo duża, ale w tym przypadku nie wiem czy uznać to za zaletę.

I w tym właśnie momencie, kiedy powyższym negatywnym akcentem chciałam zakończyć recenzję, Mango Manga wykonały kolejną zapachową woltę i znowu zaskoczyły. Chemiczność zbladła i cała woń przeniosła się w znacznie przyjemniejsze rejony słodkich, mangowych cukierków. Ciekawe, które swoje oblicze ukażą te perfumy na waszej skórze, drodzy czytelnicy…

Nuty: mango, pomarańcza,  oud, jaśmin, neroli, ylang-ylang, mech dębowy, wetyweria, cedr.

Korzenne naręcza w afrykańskim słońcu – Memo African Leather

 

African Leather to wbrew swojej nazwie perfumy bardziej ziołowe i korzenne niż skórzane. Tygiel buzujących przypraw, świeżych i aromatycznych. Kwaskowe akcenty bergamotki i geranium, zielona wetyweria oraz ocieplający zapach kardamon. Agar jest bardzo delikatny, naturalny, drzewny, płynnie łączy się ze skórzanym tłem.

Zauważyć należy, że tytułowa skóra nie należy do tych surowych, wyprawionych i ostrych, a jest raczej delikatną skórką z zamszowych rękawiczek. Połączenie przypraw ; kminu, szafranu i paczuli nadaje też nieoczekiwany,  jakby herbaciany akord.

African Leather to perfumy niszowe, ale z tych łatwo przyswajalnych nawet przez osoby, które wolą bardziej konwencjonalne zapachy. Nie ma w tworze marki Memo nic dziwacznego czy niepokojącego, są za to naręcza ziół i przypraw prześwietlone południowym słońcem. Zapach delikatnie cytrusowy, ciut słodki i łagodnie skórzany, przyjemnie musujący i z niezłą trwałością.

Nuty: kardamon, szafran, skóra, wetyweria, paczula, kmin, geranium, agar, bergamotka, piżmo.

Śródziemnomorski smutek kwiatu pomarańczy – Serge Lutens Fleurs d`Oranger

We Fleurs d`Oranger kwiat pomarańczy pojawia się w zupełnie nieoczekiwanej odsłonie. Z reguły jest on ciepły, złocisto-miodowy i słoneczny (jak np. w Goldea Bvlgari czy Classique Intense Jeana Paula Gaultier ), w Lutensowskiej kompozycji natomiast niespodziewanie odkrywa się w przygaszonych, melancholijnych barwach jak tonące w ostatnich promieniach zachodu słońca opuszczone place z obrazów Giorgio de Chirico.
Nastrojowi jaki tworzy ta kompozycja, bliżej jest do sennego marzenia niż do jawy. Kwiaty są uporczywie upojne i jednocześnie przeraźliwie smutne. Przygaszona miodowość kwiatu pomarańczy miesza się z twardością tuberozy. Bardzo wyraziście wyczuwalny jest też jaśmin, natrętnie narkotyczny, unoszący się w powietrzu drażniąco wonną chmurą. W miarę rozwoju zapachu pojawiają się też przejrzyste, lekko mydlane nuty, jak zagubione w powietrzu bańki mydlane. Przypomina to wszystko jakiś smutny, choć gorący dzień w śródziemnomorskim miasteczku.
Fleurs d`Oranger niepokoją i przytłaczają, a jednocześnie mogą zachwycić swoją nostalgiczną, przejrzystą kwiatowością. Zapach dla melancholijnych dusz.

Nuty: kwiat pomarańczy, jaśmin, tuberoza, cytrusy, biała róża, hibiskus, neroli, kmin, piżmo, nuty drzewne.

(Giorgio de Chirico „Tajemnica i melancholia ulicy”)

Muśnięcie migdałowego piżma – Narciso Rodriguez For Her EDT

 

Wersja EDT, zamknięta we flakonie, przypominającym czarny klawisz fortepianu, od wersji EDP, tej z różowego flakonu różni się znacznie (i nie tylko mocą).

Przede wszystkim piżmo jest tu zdecydowanie bardziej miękkie niż zuchwałe, łagodne, ciepłe, kołyszące. Nie jest pozbawione lekko chropawej faktury, charakterystycznej dla wersji EDP, jest ona jednak znacznie uładzona i rozpuszczona w miodowej nucie kwiatu pomarańczy. Narciso For Her EDT to zapach komfortowy w noszeniu, piżmowo-migdałowy, z pudrowym wykończeniem. Dzięki obecności akordu bergamotki, paczuli i wetywerii nie przechodzi całkowicie na słodką stronę i przez waniliowe piżmo przebija czasem lekko gorzkawa nutka. Przy całej swej pozornej delikatności, dla wielu osób perfumy te mogą wraz z upływem czasu okazać się zbyt intensywne – przyduszać, jak miękki, ale zbyt ścisło zadzierzgnięty kaszmirowy szalik. Mimo łagodnej otoczki, jest to kompozycja wyrazista i cielesna, ma DNA typowe dla większości wytworów marki i w żaden sposób nie będzie w stanie wyprzeć się swej przynależności do niej – ujęcie piżma jest w EDT charakterystyczne dla Narciso Rodrigueza – sensualne i lekko drapiące.

Nuty: piżmo, kwiat pomarańczy, osmantus, wanilia, bursztyn, bergamotka, wetyweria, paczula.