Fiołki, dzwonki i stokrotki – Stella McCartney Pop Bluebell

 

Pop Bluebell to jedne z transparentnych, wiośnianych, kwiatowych zapachów odpowiednich zarówno do pracy, jak i na kwietniowy czy majowy spacer. Kompozycja składa się z ciekawych nut takich jak liść pomidora, dzwonek, fiołek, plumeria, ale efekt jest dość tradycyjny i łatwy do przewidzenia, chociaż  mimo to niewątpliwie przyjemny. Jeżeli nie szukamy rewolucyjnego zapachu wywracającego perfumowy świat do góry nogami, a tylko miłej dla nosa woni przywodzącej na myśl morze stokrotek i niezapominajek, Pop Bluebell to coś dla nas.

Słodycz jest tu kwiatowa i nieinwazyjna, z wyraźnym dodatkiem świeżości i proszkowej czystości. Są to perfumy nieco podobne w stylistyce do Truth Calvina Kleina, choć mniej zielone, za to bardziej kwieciste. Dosyć stateczne w charakterze, przejrzyste, nie ma tu frywolnych czy figlarnych nut dzięki czemu mogą służyć również jako codzienny zapach do biura.

Nuty: dzwonek, liść pomidora, fiołek, zielona mandarynka, liść fiołka, tuberoza, plumeria, drzewo sandałowe, piżmo, cedr.

 

Wakacje ze zgrzytem – Tom Ford Eau de Soleil Blanc

 

Od razu na wstępie przyznam, że nie jestem wielką fanką „świeżej” linii perfum Toma Forda, czyli tych zapachów marki gdzie króluje neroli i cytrusy, chociaż wiele z tych kompozycji doceniam. Gwiazdą na firmamencie jest zwłaszcza Mandarino di Amalfi, natomiast opisywany dziś Eau de Soleil Blanc nie tylko niczym oryginalnym nie wyłamuje się ze schematu według którego tworzone są te kompozycje, ale w dodatku lokuje się raczej w ich dolnych rejestrach.

Perfumy są dość mocno kolońskie, bardziej niż można się spodziewać po potencjalnie wysładzających nutach wanilii, benzoesu i kwiatu pomarańczy. Jest świeżo, rześko, ozonowo, niby wakacyjnie i nadmorsko, ale jednak bez tego znaku wysokiej jakości jaki miało choćby Sole di Positano. Owszem, z jednej strony Eau de Soleil Blanc maluje obrazy śródziemnomorskich plaż, z drugiej tym razem odpoczynek na piasku nie należy do tych najbardziej przyjemnych. Ostre kawałki muszli kłują w stopy, morze jest wyjątkowo zimne, a wiatr nieprzyjemnie przesusza skórę. Kwaśnawy kokos, fasolka tonka i lekko plastikowa tuberoza sprawiają, że zapach przybiera jakąś nutę vintage rodem z klasyka lat osiemdziesiątych – Sun Jil Sander. Przykro to pisać, ale Eau Soleil Blanc przypominają mi głównie woń staroświeckiego lotonu do włosów, chociaż doceniam obecne w nim orzeźwiające korzenne echa – coś jakby mrożone plastry świeżego imbiru. Myślę jednak, że istnieje kategoria osób, które ten zapach docenią, a nawet się nim zachwycą – miłośnicy wytrawnych, gorzkawych, zielonych uniseksów.

Nuty: neroli, cytron, kokos, tuberoza, kwiat pomarańczy, gorzka pomarańcza, petitgrain, kardamon, pistacja, ylang-ylang, benzoes, wanilia, różowy pieprz, kminek, fasolka tonka, bursztyn.

Wódka, brzoza i ozon, czyli wódka zagryziona mydłem – Donna Karan (DKNY) „Women Energizing”

 

Donna Karan  „Women Energizing”

Women Energizing rozpoczynają się gorzkim cytrusem, trochę w stylu olejku neroli i również gorzkim cytrusem, tyle, że przełamanym mydlaną nutą, kończą.

W składzie nut zapachowych wymieniona jest wódka i zwłaszcza na początku jest ona wyczuwalna, ostra i krystalicznie czysta.

Są to perfumy niemal zupełnie pozbawione słodyczy, bardzo świeże i ozonowe. Z pewnością doskonałe na upały dzięki wyraźnemu przejrzystemu akordowi, ale jednocześnie zupełnie pozbawione uroku. Szare poszarzałym brzozowym pniem (nuta brzozowego drewna w składzie), ozonowe powietrzem tak sterylnym, że balansującym na granicy nieprzyjemnych doznań, z plastikiem pompy próżniowej.

Women Energizing, to w mojej, subiektywnej oczywiście ocenie, użytkowy zapach na codzień, naśladujący powietrze, nieinwazyjny ale i niepiękny, za to rzeczywiście dający wrażenie czystości i skóry świeżo umytej antybakteryjnym mydłem.

Nuty: cytrusy, wódka, brzoza, lotos, liść fiołka, narcyz, nuty drzewne, orchidea.

Kwiatowe piżmo na ziarnach kawy – Cacharel „Noa”

 

Cacharel „Noa”

 

Noa, które na rynku pojawiły się w 1998 roku, to perfumy trudno definiowalne. Z jednej strony należą do konwencjonalnego, mainstreamowego nurtu, a z drugiej są bardzo unikalne w wyrazie i w ciekawy sposób zbudowane na przeciwieństwach i kontrastach.

Noa jest jednocześnie pełna ostrej, wręcz przeszywającej świeżości jak i wypełniona kremową, gładką materią. Bywa na przemian lodowo mroźna by za chwilę przeobrazić się w ciepłe i waniliowo gładkie zjawisko.

Ciekawym elementem jest nuta kawy – gorzkawe, niezmielone ziarna wprzęgnięte pomiędzy kwiatowo-piżmowe przestrzenie. Dryfując między ostrym a jednocześnie miękkim piżmie i kwiatowych gładkościach tworzy akcent, który mocno wyróżnia te perfumy wśród innych kwiatowych woni.

Wbrew wrażeniu jakie może nasuwać eteryczny, przypominający bańkę mydlaną flakon, Noa, przy całej swojej przejrzystości i świeżości nie jest bynajmniej zapachem lekkim ani uniwersalnym. Piwonia i kawa odcinają się dość ostro z ogólnej kremowej struktury i mogą być postrzegane przez jednych jako drażniący, a przez innych jako piękny i unikalny akord.

 

Nuty: białe piżmo, piwonia, kawa, lilia, frezja, konwalia, drzewo sandałowe, wanilia, kolendra, jaśmin, nuty zielone, zielona trawa, ylang-ylang, kadzidło, fasolka tonka, brzoskwinia, cedr, śliwka, róża.

Śródziemnomorski cyprys z lawendą – Roberto Cavalli „Paradiso Azzurro”

 

Roberto Cavalli „Paradiso Azzurro”

W intensywnie błękitnej buteleczce kryje się prawdziwie śródziemnomorska woń. Kompozycja ta bardzo zręcznie splata ze sobą słodkie, gorzkawe i świeże nuty rysując obrazy włoskich czy greckich wybrzeży wraz z plątaniną wąskich uliczek, bielonymi budynkami i lazurowym, jak sam flakon „Paradiso Azzurro”, horyzontem. Wśród nut dominuje cyprysowa drzewna goryczka razem z delikatnie słodką, ale wyraźnie zaznaczoną lawendą i miękkim jaśminowym tonem.

Moim zdaniem, Azzurro stanowi najciekawszą propozycję z serii Paradiso –  klasyczna wersja jest trochę nijaka, Assoluto nadmiernie ugładzona maślanym jaśminem a Gemma pokazuje czasem jakby męskie, kolońskie nuty. Dodatkowo, trwałość jest również godna pochwały.

Podsumowując, „Paradiso Azzurro” to zapach wyciszonej świeżości. Niesie ze sobą pewne morskie konotacje, jednak nie ma wyraźnie słonych nut – to raczej woń powietrza w oddalonym od plaży toskańskim gaju. Świetlisty jaśmin, cyprysowa gałązka i bukiet lawendy w nadmorskiej kafejce.

Nuty: cyprys, dziki jaśmin, lawenda, nuty wodne, bergamotka, jabłko, drewno kaszmirowe, mandarynka, tuberoza, drzewo bursztynowe, drewno sandałowe, wanilia, brzoskwinia, róża.

Cytrynowy imbir z zieloną herbatą – Penhaligon`s „Malabah”

 

 

Penhaligon`s „Malabah” 

 

Otwarcie „Malabah” jest aromatyczno-korzenne. Wyraźnie wyczuwalny jest świeży imbir i soczysta cierpkość cytryny, która początkowo jest nieco detergentowa i syntetyczna, ale wrażenie to szybko zanika. Pięknie przedstawiono w tej kompozycji imbir, który iskrzy się, wibruje, a jego pikantne nuty w ciekawy sposób splatają się z cytrusowymi akordami.

Po kilkunastu minutach zapach przycicha – cytryna ze sztucznego laboratoryjnego tworu zamienia się w naturalny cytrynowy sok lekko dosłodzony cukrem i pojawia się wyraźna nuta zielonej herbaty. Nadal jest świeżo i korzennie (gałka muszkatołowa, kolendra i kardamon w składzie), ale również bardziej słodko i wręcz aksamitnie.

Perfumy te kojarzą mi się raczej z wiosenno-letnią porą, chociaż w ciepły jesienny dzień sprawdzą się równie dobrze. Imbir nadaje chłodnego przewiewu, zielona herbata jest przejrzysta i orzeźwiająca a cytryna zaskakująco łagodna, wygładzona bursztynowym muśnięciem.

„Malabah” z pewnością wzbudzi zainteresowanie tych, którzy szukają niebanalnych, świeżych perfum z delikatnie i naturalnie zarysowaną cytrusową nutą oraz pikantną szczyptą przypraw. Projekcja zapachu jest raczej dyskretna, trwałość około 4-5 godzin.

Nuty: cytryna, imbir, herbata, gałka muszkatołowa, róża, bursztyn, kolendra, drzewo sandałowe, piżmo, korzeń irysa.

Figa, neroli i kropla morskiej wody – Calvin Klein „One Gold”

Calvin Klein „One Gold”

„One Gold” to perfumy należące do kategorii odświeżających i rześkich, z delikatnymi akordami soli i drewna. Skład jest zdecydowanie oryginalny – figa, szałwia, drzewo gwajakowe nie są nutami szczególnie często spotykanymi w przemyśle perfumowym.

Zaletą „One Gold” jest ujęcie cytrusów – nie brzmią one, co nierzadko się zdarza , ostro i syntetycznie, lecz w połączeniu z figą są miękkie i delikatnie słodkawe, acz nadal orzeźwiające.

Obecny w „One Gold” jest również lekko słonawy odcień, za który odpowiada szałwia – nieco podobny, choć głębszy i wyraźniejszy efekt morskiej wody nuta ta stworzyła także w Jo Malone „Wood Sage & Sea Salt”. W kompozycji Calvina Kleina dają się wyczuć również dalekie echa „Womanity” Muglera, ale „One Gold” są znacznie mniej kontrowersyjne, a bardziej wyciszone oraz przeplecione kwaskową mieszanką jaśminu i paczuli.

Recenzowane powyżej perfumy to zdecydowany uniseks, zbalansowany tak, że nie przechyla się ani w typowo  damską ani w zdecydowanie męską stronę. „One Gold” sprawdzi się jako letni zapach na upały dla wielbicieli świeżych, lekko oprószonych solą pachnideł. Niestety, trwałość jest raczej słaba.

 

Nuty: figa, bergamotka, neroli, szałwia, jaśmin, paczula, drzewo gwajakowe, wetyweria, fiołek.

Woda kokosowa, ananas i sandałowiec – Salvador Dali „Laguna”

 

 



Salvador Dali „Laguna”


Przy początkowych testach, w okresie jesienno-zimowym perfumy marki Salvador Dali niespecjalnie przypadły mi do gustu, miałam nawet zamiar zatytułować recenzję „Popłuczyny po ananasach i kokosach”. Napisałam wtedy :”Laguna”, jak sama nazwa wskazuje to zapach wodny i nie jest to w tym przypadku komplementem, zwłaszcza, że bardziej nawet pasowałoby określenie „wodnisty”. Rozmyty w drewnie sanadłowym kokos i ananas, a raczej woda po tych owocach zmieszane są z dość chemicznymi cytrusami i irysem”.

Najwyraźniej jednak „Laguna” należą do kategorii tych, które podczas chłodnych pór roku zapadają w letarg i hibernację, a w lecie, gdy temperatura rośnie, zaczynają w nich żywiej krążyć soki, niczym w drzewach po zimowym śnie. Podczas upalnej końcówki czerwca z niewyraźnych drzewno-owocowych nut nieoczekiwanie wyłoniły się bardzo przyjemne tropikalne, słodkie akordy. Esencjonalne, a jednocześnie wciąż świeże, lekkie i nadmorskie.

W związku z powyższą metamorfozą perfumy te wydają się być lepszą propozycją na lato. W wyśzych temperaturach zachowują swój wodno-ozonowy charakter, a jednocześnie zyskują ananasowo-kokosową soczystość i z kręgu perfum niemrawo drzewnych przesuwają się w kierunku owocowym.

Zaletą „Laguny” jest również bardzo ładny flakon, przejrzysto-turkusowy, z charakterystycznym dla  marki Salvador Dali motywem ust. Trwałość przeciętna, projekcja raczej delikatna.  Cena w perfumeriach internetowych kształtuje się w granicach 70 – 80 zł za 100 ml.

Nuty: marokańska, cytryna, kokos, ananas, wanilia, madagaskarskie drzewo sandałowe, fasolka tonka, grejpfrut, irys włoski, paczula, liść galbanum, brazylijskie drzewo różane, piżmo, brzoskwinia, śliwka, bursztyn, cedr, mandarynka, jaśmin, konwalia, malina, róża egipska.

 

 

 

Wiosna ucieleśniona – Calvin Klein „Truth”

 

Calvin Klein „Truth”

„Truth” to zapach, który już od pierwszych minut po aplikacji przenosi nas na wiosenne łąki. Dominuje w tych perfumach bardzo naturalnie oddany zapach kwitnącej koniczyny i wilgotna roślinność bambusa. Zieleń, będąca istotnym składnikiem tej kompozycji, nie jest ostrą, wytrawną zielonością traw lecz przybiera tony seledynowe, świeże i łagodne.

„Truth” jest zapachem jasnym i lekko chłodnym, jakby obecne w nim kwiaty i liście skropione zostały poranną rosą. Zieloność splata się z tu miodowym zapachem kwitnącej koniczyny i śladową ilością wanilii, a wszystko to jest delikatne, rozmyte, akwarelowe.

W wytwór marki Calvin Klein wplecione zostało również nieco woni przywodzącej na myśl świeże siano, zapewne powstałej przez połączenie bambusa i wetywerii, jak również sporo delikatnej, przejrzystej, iście wiosennej kwiatowości – lilia, mimoza i peonia w składzie. Kwiaty nie wysuwają się jednak na pierwszy plan, lecz idealnie wtapiają w srebrzysto-zielone tło, tworząc półsłodką, wonną całość.

Jeżeli poszukujemy wiosny ucieleśnionej, to lekki, świetlisty i i bardzo roślinny „Truth” stanowić będzie idealną propozycję, zwłaszcza, że mimo swej zwiewnej natury, trwałość ma całkiem solidną.

Nuty: bambus, koniczyna, lilia, wetyweria, peonia, bergamotka, drzewo sandałowe, cytryna, mimoza, piżmo, paczula, kwiat albicji biało-różowej, wanilia, bursztyn, jeżyna.

Chłodna róża i liść figi – Balenciaga „Rosabotanica”

Balenciaga „Rosabotanica” 

 

Nazwa tych perfum bardzo trafnie oddaje ich charakter. Jest to róża ukryta w gąszczu innych roślin, tak, zdecydowanie roślin właśnie, a nie kwiatów. Zapach ten nosi w sobie dużo zieloności zanurzonej w rześkiej rosie.  Zieloność ta jednak to raczej włochate liście i łodygi egzotycznego ziela niż trawa i jej soki, jak to ma miejsce w wielu perfumowych kompozycjach. Długo zastanawiałam się czy ta wodnistość, w której owe róże i zieleń są zanurzone to świetlista wilgoć poranka czy chłodna rosa nadciągającego wieczora i jednak skłaniam się ku tej drugiej opcji.

Róża jest słodkawa a jednocześnie cierpka dodatkiem grejfruta, przyjemnie orzeźwiająca i charakterystyczna. Nie znajdziemy tu nijakiej mydlaności „Especially Elixir” Escady – „Rosabotanica” to esencjonalny, dobrze  sprecyzowany twór z wyraźnymi nutami liścia figi i wetywerii.

Z racji swoich rzeźwiących właściwości zapach polecany głównie na ciepłe i gorące dni lata. Jako, że na wieczór preferuję bardziej ciężkie i głębokie wonie, to perfumy te zaklasyfikowałabym jako dzienne. Jednak, jeśli ktoś lubuje się w delikatnych i zwiewnych zapachach, to „Rosabotanica” zawiera w sobie pewną odważną, tajemniczą nutę, która sprawia, że można postrzegać ją raczej jako zapach  wyjściowy niż zakupowo – biurowy.

Nuty: liść figi, róża, petitgrain, grejpfrut, różowy pieprz, hiacynt, cedr, wetyweria, nuty drzewne, kardamon, paczula, biała ambra.