Malinowe ciasteczka podane na antycznych srebrach – Robert Piguet „Jeunesse”

Przyznam, że bardzo trudno było mi napisać recenzję perfum niszowej marki Robert Piguet i uchwycić ich naturę. Junesse znaczy  po francusku młodość jednak mi zapach ten jawi się zdecydowanie bardziej jako kobiecy niż młodzieńczy. Nuty są na pozór radosne i nieskomplikowane – maliny, czarna porzeczka, granat, ciastka makaroniki, ale perfumy mają w sobie wyraźny dystans i spokój, co sprawia, że absolutnie nie kojarzą się z typowo dziewczęcymi pachnidłami.
Przez owocową zasłonę przenika pudrowo – bezowy zapach makaroników, matowiąc soczystość i ekspansywność owoców. I paradoksalnie to właśnie ta deserowa, pysznie krucha nuta wprowadza wrażenie dojrzałości, chociaż ciasteczka w powszechnym odbiorze kojarzą się zwykle z dzieciństwem. Tu jednak makaroniki są najwyższej jakości, rodem z  paryskiej cukierni z lat pięćdziesiątych, pełnej książek i ustawionych w cieniu lamp foteli, bo perfumy te mają w sobie pewne tony retro, mimo, że powstały w 2012 roku.
Na mnie Jeunesse, wbrew składowi, który mógłby to sugerować, nie sprawia bynajmniej wrażenia jeszcze jednych malinowo-landrynkowych perfum jakie tłoczą się na półkach popularnych drogerii. Metaliczno – bezowa, matowa nuta i winna słodycz czerwonych owoców nadają temu zapachowi  powagi i harmonii, wbrew pulsującym żywo porzeczkowym i malinowym sokom.

Nuty: malina, ciastko makaronik, czarna porzeczka, granat, nuty kwiatowe, piżmo.