Smutek szminek i pudrów – Juliette Has A Gun „Mad Madame”

Juliette Has A Gun „Mad Madame”

Jest w „Mad Madame” ciut krwistej róży, ale to co naprawdę definiuje te perfumy to zapach ciemnoczerwonej szminki – tłustawej i słodkawo-kosmetycznej. Nie brzmi to może zbyt obiecująco, a jednak tworzy intensywny i intrygujący klimat.

„Mad Madame” to zapach niewesoły, jakieś kulisy przedwojennego teatru, gdzie starzejąca się aktorka nakłada purpurową szminkę w swojej garderobie chcąc zatrzymać uchodzący czas. Smugi pudru i zapach cold creamu, a za oknem gęstnieje mrok. Kurz, pył i drewniane korytarze pełne już zawsze nieotwartych drzwi. Jeżeli jest w tych perfumach tytułowe szaleństwo, to definiowane jako skrajna rozpacz a nie ekstrawagancka wesołość – smutek, melancholia, przeszłość, przemijanie.
Więcej niż róży jest tu piżma, ale nie przybrudzonego, zwierzęcego, tylko sterylnie wypolerowanego w stylu niektórych piżm Narciso Rodrigueza (np. w Narciso czy Narciso Poudree).  Może gdyby lekko podeschnięte różane płatki pokryć gładkim, kosmetycznym piżmem, efekt byłby podobny.
Pod piżmową słodyczą czyha lekka paczulowa ziemistość, niezbyt wyraźna, ukryta na dnie, ale stanowiąca istotną część składową postrzegania tego zapachu.
Trudno mi wyobrazić sobie „Mad Madame” jako zapach dzienny, to perfumy późnego popołudnia i jesieni.
Nuty: róża, kastoreum, białe piżmo, paczula, balsam Tolu, mech dębowy, czarna porzeczka, tuberoza, piwonia, bursztyn, jaśmin, frezja, absolut
waniliowy.
 

Kwiatowe piżmo na ziarnach kawy – Cacharel „Noa”

 

Cacharel „Noa”

 

Noa, które na rynku pojawiły się w 1998 roku, to perfumy trudno definiowalne. Z jednej strony należą do konwencjonalnego, mainstreamowego nurtu, a z drugiej są bardzo unikalne w wyrazie i w ciekawy sposób zbudowane na przeciwieństwach i kontrastach.

Noa jest jednocześnie pełna ostrej, wręcz przeszywającej świeżości jak i wypełniona kremową, gładką materią. Bywa na przemian lodowo mroźna by za chwilę przeobrazić się w ciepłe i waniliowo gładkie zjawisko.

Ciekawym elementem jest nuta kawy – gorzkawe, niezmielone ziarna wprzęgnięte pomiędzy kwiatowo-piżmowe przestrzenie. Dryfując między ostrym a jednocześnie miękkim piżmie i kwiatowych gładkościach tworzy akcent, który mocno wyróżnia te perfumy wśród innych kwiatowych woni.

Wbrew wrażeniu jakie może nasuwać eteryczny, przypominający bańkę mydlaną flakon, Noa, przy całej swojej przejrzystości i świeżości nie jest bynajmniej zapachem lekkim ani uniwersalnym. Piwonia i kawa odcinają się dość ostro z ogólnej kremowej struktury i mogą być postrzegane przez jednych jako drażniący, a przez innych jako piękny i unikalny akord.

 

Nuty: białe piżmo, piwonia, kawa, lilia, frezja, konwalia, drzewo sandałowe, wanilia, kolendra, jaśmin, nuty zielone, zielona trawa, ylang-ylang, kadzidło, fasolka tonka, brzoskwinia, cedr, śliwka, róża.

Gładka opowieść o kremowym piżmie – Molinard „Habanita L`Esprit”

 

 

 

Molinard „Habanita L`Esprit”

„Habanita L`Esprit”, mniej znana siostra Habanity w czarnym flakonie, to perfumy składające się głównie z gładkiego, kosmetycznego piżma. Przypominają trochę przyjemnie pachnące kosmetyki do pielęgnacji – kremy, szampony czy olejki pod prysznic.

Zapach jest dość słodki, kosmetyczny, ale nie sztuczny. Gęsty, mięsisty, ale na żadnym etapie nie obciążający. Benzoesowa słodycz, delikatny dodatek labdanum i kremowe piżmo tworzą  kwiatowo-balsamiczny aromat, który na początku jest dość intensywny, ale wkrótce miękko osiada na skórze.

„Habanita L`Esprit” wyraźnie wchodzi w rejony zapachów typu krem nivea, gładkich, kosmetycznych i kojących. Może być sympatycznym zapachem codziennym, nie polecam jej jednak miłośnikom naturalnych kwiatów i owoców w perfumach. Tu całość jest przyjemna, ale zdecydowanie czuć, że tworzona w laboratorium.

Nuty: piżmo, francuskie labdanum, benzoes, heliotrop, gałka muszkatołowa, mimoza, paczula, cytryna, róża, jaśmin, wetyweria.

Waniliowe ciasteczka z nadzieniem różanym – Mancera „Roses Vanille”


Mancera „Roses Vanille”


„Roses Vanille” to jedne z najbardziej apetycznych perfum jakie dane mi było wąchać, ale należy ich używać naprawdę ostrożnie, bowiem jest to płyn o wielkiej mocy. Ogromna trwałość i projekcja, jak również gęsty, esencjonalny charakter perfum sprawiają, że użyte dawki muszą być niewielkie, by nie przytłoczyć zmysłu powonienia zarówno własnego, jak  i otoczenia.

Nie da się ukryć, że jest to zapach ciężki i mocno słodki piżmowo-waniliową słodyczą. Nutami dominującymi są tu zdecydowanie wanilia, cukier i piżmo, przy czym to ostatnie, co bardzo mi się podoba, nie ma żadnych mydlanych konotacji, gładko łączy się z waniliowymi nutami, ocieplając je i prowadząc w stronę bardziej kosmetyczną niż spożywczą. Róża, konfiturowa i równie słodka, dodana została już w znacznie mniejszej ilości. „Roses Vanille” wybrzmiewa trochę jak perfumowa interpretacja słodkiego miąższu pączków z kroplą różano-malinowego dżemu.

Z pewnością, mimo deklarowanych w składzie kompozycji nut wodnych czy cytryny, nie można tu liczyć na żadne świeże czy lekkie akordy. Od początku do końca, przez cały (bardzo długi, 8-9 godzinny) okres trwania zapachu na skórze jest słodko, pysznie i ciasteczkowo. „Roses Vanille” zdecydowanie mogą być użyte jako poprawiacz nastroju na chłodniejsze pory roku, w gorące lato ich esencjonalność i ciężar może natomiast zbytnio przytłaczać.

 

Nuty: wanilia, róża, cukier, białe piżmo, cedr, cytryna, nuty wodne.