Serge Lutens „Santal Majescule”
Z pewnością nie są to perfumy, które przypadną do gustu każdemu. Mogą spodobać się miłośnikom zapachów drzewnych, aczkolwiek trzeba zauważyć, że „Santal Majescule” to zapach drewna oswojonego, skażonego dotykiem ludzkiego świata, a nie drzewa rosnącego samotnie i dziko w leśnym gąszczu. Drewno sandałowe jest w tym ujęciu buduarowe, użyte do stworzenia z niego toaletek i szkatułek na biżuterię, lakierowane i włączone w krąg kultury materialnej.
„Santal Majescule” to wyraźna woń polerowanego drewna, z jakby orzechowymi akordami stworzonymi zapewne przez dodanie kakaowej nuty zapachowej do składu tych perfum. Wyraźnie wyczuwalne są orientalne inspiracje, gdzieś w tle unosi się delikatny zapach hinduskich kadzidełek, jest ciepło i kremowo, a kolor płynu idealnie oddaje charakter zawartości.
Perfumy te noszą w sobie jakość, klasę, wyrafinowanie w niebanalnym i nieczęstym ujęciu. Określiłabym je jako połączenie niszy z klasyką, dla mnie jednak byłyby dość trudne w noszeniu – drażnią mnie bardzo wyraźne nuty wybrzmiewające polerowanym, lakierowanym drewnem. „Santal Majescule” mają bardzo dobrą trwałość, chociaż zaliczają się raczej do perfum trzymających się blisko skóry, bez wypełniającej pokój zapachowej aury.
Nuty: drzewo sandałowe, kakao, róża damasceńska.