Guerlain „Shalimar”
Perfumy są rówieśnikiem Chanel no 5, wydane zostały w 1925 roku.
Początek jest ostry, goździkowy, przyprawowy, po chwili dochodzi aromatyczne miodowo-żywiczne podbicie. Na tym etapie trochę przypominają „L`Elephant”Kenzo.
Ta ostra, syntetyczna wczesna nuta nie jest jednak nieprzyjemna, to co mniej zachwyca, nadchodzi dopiero później.
Wanilia początkowo mocno wyczuwalna, zaczyna przeplatać się z gorzkimi nutami kadzidlanymi i skórzanymi. Po jakiejś półgodzinie już wyraźnie słabnie, obecne są od czasu do czasu tylko jej słodkie powiewy, a twarde skórzane akordy przejmują ster. Z rzadka rozlegają się gdzieś w tle echa cytrusowe, za sprawą użytych w tej kompozycji cytryny, mandarynki i bergamotki.
Zapach jest na pewno wielowymiarowy, wyrafinowany i dojrzały, ale zbyt surowy i posępny orientalną ponurością bez wdzięku, przez co odbiera się go jako niedzisiejszy i przestarzały. Doceniam nieoczywistość tej kompozycji, ale nie chciałabym jej nosić ze względu na zupełny brak miękkości, jakiejś bardziej marzycielskiej nuty, która trochę złagodziłaby harde akordy skóry i piżma.
W tworze marki Guerlain jest zbyt dużo orientalnej realności i drażniącej mocy cywetu żeby odpowiadała moim gustom zapachowym. Postrzegam „Shalimar” jako klasykę, która owszem, niewątpliwie zapisała się w historii perfumiarstwa, ale nie do końca odpowiada już współczesnym gustom przez co stała się zakurzoną ramotą, coś jak dziewiętnastowieczny sklepik z przyprawami z wyblakłej fotografii.
Może będzie to kalanie tak zasłużonego zabytku perfumiarstwa, ale teraz to już chyba tylko relikt minionej epoki, odpowiedni dla starszych, niekoniecznie zresztą wiekiem lecz duchem, pań.
Nuty: wanilia, kadzidło, skóra, cytrusy, opoponaks, bergamotka, drzewo sandałowe, irys, cytryna, cywet, fasolka Tonka, piżmo,mandarynka, wetyweria, cedr, jaśmin, róża.
A oto film promujący te perfumy, moim zdaniem mocno nieadekwatny do ich charakteru:
https://www.youtube.com/watch?v=tb4z-XO5MTM
Ja odbieram osobę ich używająca tak: