Wakacje ze zgrzytem – Tom Ford Eau de Soleil Blanc

 

Od razu na wstępie przyznam, że nie jestem wielką fanką „świeżej” linii perfum Toma Forda, czyli tych zapachów marki gdzie króluje neroli i cytrusy, chociaż wiele z tych kompozycji doceniam. Gwiazdą na firmamencie jest zwłaszcza Mandarino di Amalfi, natomiast opisywany dziś Eau de Soleil Blanc nie tylko niczym oryginalnym nie wyłamuje się ze schematu według którego tworzone są te kompozycje, ale w dodatku lokuje się raczej w ich dolnych rejestrach.

Perfumy są dość mocno kolońskie, bardziej niż można się spodziewać po potencjalnie wysładzających nutach wanilii, benzoesu i kwiatu pomarańczy. Jest świeżo, rześko, ozonowo, niby wakacyjnie i nadmorsko, ale jednak bez tego znaku wysokiej jakości jaki miało choćby Sole di Positano. Owszem, z jednej strony Eau de Soleil Blanc maluje obrazy śródziemnomorskich plaż, z drugiej tym razem odpoczynek na piasku nie należy do tych najbardziej przyjemnych. Ostre kawałki muszli kłują w stopy, morze jest wyjątkowo zimne, a wiatr nieprzyjemnie przesusza skórę. Kwaśnawy kokos, fasolka tonka i lekko plastikowa tuberoza sprawiają, że zapach przybiera jakąś nutę vintage rodem z klasyka lat osiemdziesiątych – Sun Jil Sander. Przykro to pisać, ale Eau Soleil Blanc przypominają mi głównie woń staroświeckiego lotonu do włosów, chociaż doceniam obecne w nim orzeźwiające korzenne echa – coś jakby mrożone plastry świeżego imbiru. Myślę jednak, że istnieje kategoria osób, które ten zapach docenią, a nawet się nim zachwycą – miłośnicy wytrawnych, gorzkawych, zielonych uniseksów.

Nuty: neroli, cytron, kokos, tuberoza, kwiat pomarańczy, gorzka pomarańcza, petitgrain, kardamon, pistacja, ylang-ylang, benzoes, wanilia, różowy pieprz, kminek, fasolka tonka, bursztyn.

Industrialna elegancja – Bvlgari „Black”

 

Bvlgari „Black”

 

Flakon – bardzo elegancki i ciekawy, nawiązuje nieco wyglądem do opony samochodowej. I rzeczywiście, jest w „Black” charakterystyczna gumowa nuta, jakby rodem z opony właśnie, choć nie dominuje ona całego zapachu. Ta spalona nieco guma i fabryczny smar łączy się bardzo płynnie z eleganckim akordem skórzanym, nadając tym sposobem perfumom ekstrawaganckiego nieco sznytu. Dość surowe połączenie łagodzi delikatny waniliowy opar, który sprawia, że zapach staje się lekko słodkawy.

Mimo dość ciężkich i treściwych nut, jak skóra i wanilia, zapach ten ma również w sobie sporo przejrzystej zieloności, dzięki bergamotce i zielonej herbacie.

Jest ciekawie, z klasą i industrialną elegancją. Nieco męsko,  chociaż na odważniejszych paniach z pod znaku motocyklowych kurtek i rockowego stylu (i nie tylko) „Black” będzie również leżał bez zarzutu. Największą wadą tych bardzo dobrych i w swoim czasie przełomowych perfum (data ich wydania to 1998 rok),  jest słaba projekcja, wyczuwalna tylko po przysunięciu nosa do nadgarstka czy innych miejsc gdzie zapach został zaaplikowany.

Nuty: skóra, wanilia, zielona herbata, bursztyn, piżmo, drzewo sandałowe, cedr, mech dębowy, jaśmin, bergamotka, róża.