Konwaliowa broszka w stylu art nouveau – Dior „Diorissimo”

 

Dior „Diorissimo”

 

„Diorissimo” to zapach, który ukazał się pierwotnie na rynku w 1956 roku. Mimo, że oczywiście są w nim obecne pewne tony vintage, nie czyni to bynajmniej z tych perfum nieodpowiadającej współczesnym gustom zakurzonej ramoty. Wręcz przeciwnie – czas obszedł się z kompozycją marki Dior łagodnie i niedzisiejsza perfumowa estetyka, w której zostały stworzone nadaje im uroku konwaliowej broszki w stylu art nouveau.

Osią „Diorissimo” jest konwalia, lilia i obfita ilości zielonych nut, a wszystko to zostało otoczone szklistym woalem zimnej wody. Od czasu do czasu z pod tej tafli wynurzają się również echa bzu; tak samo zielone i zimne jak reszta kompozycji. Oprócz wyraźnie dominujących wyżej wymienionych akordów, pojawia się też kilka niemal niespotykanych w perfumach składników jak zwartnica (zwana potocznie amarylisem) i boronia, czyli różowo kwitnący australijski krzew.

„Diorissimo” można nazwać zapachem chłodnej wiosny – to przejrzyste, z lekka niedzisiejsze pachnidło, otoczone nostalgicznym nimbem. Mimo swej delikatnej struktury jest to zapach bardzo trwały i wyraźnie wyczuwalny przy każdym ruchu ciała.

Nuty: konwalia, bez, zielone liście, jaśmin, lilia, ylang-ylang, cywet, drzewo sandałowe, zwartnica, bergamotka, rozmaryn

 

Z toaletki przedwojennej damy – Guerlain „L`Heure Bleue”

Guerlain „L`Heure Bleue” 

„Szklisty”, to przymiotnik jaki najlepiej określa ten zaprezentowany w 1912 roku zapach.

Jest w tych pefumach wilgotna przejrzystość irysa, brzęk szkła kieliszków na przedwojennym bankiecie, migotanie kryształów w naszyjnikach i kolczykach pań. „L`Heure Bleue” to zapach chłodny jak powietrze tuż przed świtem czy zaraz po zachodzie słońca – tytułowa błękitna godzina. Nieoczywista kwiatowość, zamglona oparem transparentnego pudru, łączy się tu ze świeżą roślinną goryczką.

„L`Heure Bleue” jest zapachem wieczorowym i pełnym retro szyku. Przypomina letni wieczór spędzony w świetle kryształowych żyrandoli i pluszowych kanap, gdzie brzęk kieliszków i dźwięki rozmów wypływają przez otwarte okno w czerń przesyconego zapachem heliotropu wieczornego powietrza.

Kompozycja jest bardzo złożona i wieloskładnikowa. Za charakter tych perfum odpowiada głównie połączenie wytrawności goździka i goryczki neroli z upająjącą kwiatowością heliotropu i irysa, oraz orientalną słodyczą benzoesu i wanilii.

Mimo, że nie zaliczam się do zadeklarowanych wielbicielek stylistyki vintage, „Błękitna Godzina” urzekła mnie. Lata świetności wielu powstałych przed 2000 rokiem kompozycji, dawno przeminęły, duża ich część stała się tylko przebrzmiałym reliktem mocno odbiegającym od współczesnej estetyki, lecz „L`Heure Bleue” nie należy do tej kategorii. Mimo pewnego retro sznytu, który zresztą tylko dopełnia ich uroku, są całkowicie noszalne i z pewnością mogą przypaść do gustu miłośnikom niespecjalnie słodkich, kwiatowo-pudrowych kompozycji.

Nuty: irys, heliotrop, goździk, fiołek, anyż, wanilia, benzoes, goździk, neroli, drzewo sandałowe, ylang-ylang, fasolka tonka, kolendra, piżmo, wetyweria, bergamotka, róża bułgarska, jaśmin, orchidea, tuberoza, cytryna.

 

Szyprowa klasyka elegancji – Nina Ricci „L`Air du Temps”


Nina Ricci „L`Air du Temps”


Uwagę od początku zwraca śliczny flakon z korkiem w kształcie pary gołębi. Perfumy te należy zaliczyć do kategorii niedzisiejszych (choćby ze względu na rok wydania 1948), ale jednocześnie nie do przestarzałych. Nie ma tu drażniących, syntetycznych nut charakterystycznych dla perfum z lat osiemdziesiątych czy fizjologicznych zwierzęcych akordów, które to najczęściej tworzą wrażenie zapachu bardzo odległego od współczesnych upodobań.

Perfumy Niny Ricci to monumentalny klasyk, zdecydowanie z kategorii korzenno-szyprowej, ale z tych bardziej miękkich i przystępnych. Wśród bogatego składu najbardziej wyraźny jest tu kwiat goździka, wytrawny i nieco suchy, przyprawy i dębowy mech. Wyczuwalne są również lekko mydlane echa.

„L`Air du Temps” to zapach elegancki i wieczorowy, wytworny w stylu retro. To posągowa wykwintność, która z pewnością spodoba się wielbicielkom „Chanel 5” czy „Youth Dew”. Ja go widzę raczej jako pachnidło na większe i bardziej konserwatywne okazje, typu wieczór w operze czy na eleganckim bankiecie. Początkowa projekcja tych perfum jest dość znaczna, sięgająca poza długość ramion, po dwóch godzinach jednak zaczyna bardziej przylegać do skóry. Dobra trwałość,  zapach utrzymuje się około 6 7 godzin.

Nuty: goździk (roślina), goździki (przyprawa), aldehydy, gardenia, przyprawy, jaśmin, irys, róża, mech dębowy, ylang-ylang, piżmo, fiołek, korzeń irysa, neroli, drzewo sandałowe, brazylijskie drzewo różane, rozmaryn, brzoskwinia, benzoes, bergamotka, bursztyn, wetyweria, orchidea, cedr.

Czarna rzeka zapomnienia – Dior „Poison”

 

 

 

 

Dior „Poison”

Najpiękniejszy w tych perfumach jest początek. Bezpośrednio po aplikacji zapach rozlewa się balsamiczną, ziołowo-syropową strugą zmieszaną z intensywną wonią podwędzanej śliwki. Potem zostaje przysypany pieprzem, a przez to wszystko przedziera się kadzidło.

„Poison” jest jak czarna rzeka o sennym nurcie. Zawarte w tych perfumach nuty zapachowe przelewają się niespiesznie jedna w drugą, tworząc przedziwne czasem, ale jednocześnie porywające wzory. Są tu i zioła zasypane mrokiem, rozsychające drewno starego kościoła, miodowa balsamiczność i liście zwarzone pierwszym przymrozkiem. Zapach przeszłości, donośny, nie dający o sobie zapomnieć, utrzymany w leniwym, transowym rytmie.

Wbrew temu co może sugerować powyższy opis, jest to zapach ciepły, o rozgrzewającej mocy, co zawdzięcza grze kolendry z cynamonem i anyżem. Jest tu ciepło ogniska rozpalonego w mglisty jesienny wieczór i płomieni świec, jest złocisty poblask miodu i bursztynu.

Mimo ciemnych konotacji, nie jest to również zapach smutny czy depresyjny. Jest nastrojowy, stylowy, poważny, ale jednocześnie nasycony pozytywną magią.

Niestety, wraz z upływem czasu na mojej skórze nabiera cierpko-suchych tonów, co odbiera mu sporą część uroku. Trwałość bardzo dobra, około 7-8 godzin, projekcja również jest wyraźnie wyczuwalna.

Poniższy film reklamowy doskonale oddaje charakter tych perfum:

https://www.youtube.com/watch?v=aa-ea_KTPgA

Nuty: śliwka, tuberoza, kadzidło, biały miód, dzikie jagody, cynamon, kolendra, opoponaks, goździk, wanilia, jaśmin, anyż, bursztyn, brazylijskie drzewo różane,  drzewo sandałowe, kwiat afrykańskiej pomarańczy, róża, heliotrop, piżmo, wetyweria, cedr Virginia.

 

Guerlain „Shalimar” – muzealny eksponat i przebrzmiała doskonałość


Guerlain „Shalimar”

Perfumy są rówieśnikiem Chanel no 5, wydane zostały w 1925 roku.

Początek jest ostry, goździkowy, przyprawowy, po chwili dochodzi aromatyczne miodowo-żywiczne podbicie. Na tym etapie trochę przypominają „L`Elephant”Kenzo.

Ta ostra, syntetyczna wczesna nuta nie jest jednak nieprzyjemna, to co mniej zachwyca, nadchodzi dopiero później.

Wanilia początkowo mocno wyczuwalna, zaczyna przeplatać się z gorzkimi nutami kadzidlanymi i skórzanymi. Po jakiejś półgodzinie już wyraźnie słabnie, obecne są od czasu do czasu tylko jej słodkie powiewy, a twarde skórzane akordy przejmują ster. Z rzadka rozlegają się gdzieś w tle echa cytrusowe, za sprawą użytych w tej kompozycji cytryny, mandarynki i bergamotki.

Zapach jest na pewno wielowymiarowy, wyrafinowany i dojrzały, ale zbyt surowy i posępny orientalną ponurością bez wdzięku, przez co odbiera się go jako niedzisiejszy i przestarzały. Doceniam nieoczywistość tej kompozycji, ale nie chciałabym jej nosić ze względu na zupełny brak miękkości, jakiejś bardziej marzycielskiej nuty, która trochę złagodziłaby harde akordy skóry i piżma.

W tworze marki Guerlain  jest zbyt dużo orientalnej realności i drażniącej mocy cywetu żeby odpowiadała moim gustom zapachowym. Postrzegam „Shalimar” jako klasykę, która owszem, niewątpliwie zapisała się w historii perfumiarstwa, ale nie do końca odpowiada już współczesnym gustom przez co stała się zakurzoną ramotą, coś jak dziewiętnastowieczny sklepik z przyprawami z wyblakłej fotografii.

Może będzie to kalanie tak zasłużonego zabytku perfumiarstwa, ale teraz to już chyba tylko relikt minionej epoki, odpowiedni dla starszych, niekoniecznie zresztą wiekiem lecz duchem, pań.

Nuty: wanilia, kadzidło, skóra, cytrusy, opoponaks, bergamotka, drzewo sandałowe, irys, cytryna, cywet, fasolka Tonka, piżmo,mandarynka, wetyweria, cedr, jaśmin, róża.

A oto film promujący te perfumy, moim zdaniem mocno nieadekwatny do ich charakteru:

https://www.youtube.com/watch?v=tb4z-XO5MTM

Ja odbieram osobę ich używająca tak: