Dymna mimoza – Salvador Dali „Salvador Dali Parfum”


Salvador Dali „Salvador Dali Parfum”

Zapach zdecydowanie bardziej słodki niż można się było spodziewać. Wyobrażałam sobie coś w rodzaju „Youth Dew”Estee Lauder , a dostałam słodko-kadzidlany zapach z dużą dozą mydlanych nut.

Bardzo niewiele jest w tych perfumach tonów orientalnych – „Salvador Dali Parfum” to kadzidło europejskie i z lekka kwiatowe. Goździki i przyprawy czuć tylko w otwarciu, z każdą minutą zapach łagodnieje i traci pikantność.

Jest w tych perfumach  pewna domieszka pudru i delikatnej drzewności za sprawą obecnego w składzie drzewa sandałowego. Kadzidło łączone z lepką słodyczą mimozy brzmi oryginalnie i rzeczywiście jest to zapach nietuzinkowy, chociaż jednocześnie również przystępny i przyjazny w noszeniu. Adekwatnie do flakonu, jakby wyrzeźbionego z czarnej laki i noszącego znamiona pewnej surowości, woń jest poważna, kojarząca się z melancholią pochmurnego, bezwietrznego popołudnia. Czuje się, że nie jest to zapach, który powstał w ostatnich dwóch dekadach, ale nie jest też  przestarzały czy „babciny”.

Myślę, że do wielu osób przemówi ta dymna kwiatowość, mnie jednak brakuje w „Salvador Dali Parfum” nieco więcej szyprowej ostrości, która przełamałaby charakterystyczną smutną słodycz tych perfum. Projekcja i trwałość jest przyzwoita, kilkugodzinna.

Nuty: kadzidło, goździki, drzewo sandałowe, róża, męch dębowy, jaśmin, paczula, piżmo, mimoza, bergamotka.

Królestwo mchów i porostów – Jacomo „Silences”

 

Jacomo „Silences”

 

Po pierwszej aplikacji oceniłam „Silences” jako tytułową ciszę pełną wilgotnej piwniczności. Na myśl przywodził mi kamienne ściany porosłe zroszonym deszczem mchem. Wyraźny był w nim szypr – ostrawy i kadzidlany, czasem przeplatany lekkim miętowym oddechem.

„Silences ” jawił się jako zapach niewątpliwie trudny – zupełnie pozbawiony słodzyczy, nabrzmiały posępną ciszą.

Dopiero gdy użyłam go drugi raz objawił swoje drugie oblicze. Tym razem mech nie sączył już podziemno wilgotnych woni – wręcz przeciwnie, był suchy i ciepły, wyzłocony blaskiem wczesno październikowego słońca. Obecna w „Silances” mszystość nie jest z tych świeżych jaskrawą zielonością, ale srebrzystym mchem dębowym, obecnym zresztą w jego dolnych nutach. Użyty w tych perfumach cedrowy akord sprawia, że da się wyczuć również żywiczny zapach sosnowych igieł. „Silences” pozostał melancholijny, jak echa minionych jesieni (perfumy te powstały w końcu lat siedemdziesiątych), wciąż szorstki i ziemisty, ale jednocześnie dużo bardziej przystępny w użytkowaniu.

Perfumy idealne na spacer po lesie w ciepły jesienny dzień, zalecam jednak używać ich w dość dużej ilości, bo mają tendencję do szybkiego znikania ze skóry.

Nuty: galbanum, mech dębowy, nuty zielone, hiacynt, wetyweria, konwalia, irys, róża, narcyz, cedr, bergamotka, liść czarnej porzeczki, drzewo sandałowe,