Malinowe ciasteczka podane na antycznych srebrach – Robert Piguet „Jeunesse”

Przyznam, że bardzo trudno było mi napisać recenzję perfum niszowej marki Robert Piguet i uchwycić ich naturę. Junesse znaczy  po francusku młodość jednak mi zapach ten jawi się zdecydowanie bardziej jako kobiecy niż młodzieńczy. Nuty są na pozór radosne i nieskomplikowane – maliny, czarna porzeczka, granat, ciastka makaroniki, ale perfumy mają w sobie wyraźny dystans i spokój, co sprawia, że absolutnie nie kojarzą się z typowo dziewczęcymi pachnidłami.
Przez owocową zasłonę przenika pudrowo – bezowy zapach makaroników, matowiąc soczystość i ekspansywność owoców. I paradoksalnie to właśnie ta deserowa, pysznie krucha nuta wprowadza wrażenie dojrzałości, chociaż ciasteczka w powszechnym odbiorze kojarzą się zwykle z dzieciństwem. Tu jednak makaroniki są najwyższej jakości, rodem z  paryskiej cukierni z lat pięćdziesiątych, pełnej książek i ustawionych w cieniu lamp foteli, bo perfumy te mają w sobie pewne tony retro, mimo, że powstały w 2012 roku.
Na mnie Jeunesse, wbrew składowi, który mógłby to sugerować, nie sprawia bynajmniej wrażenia jeszcze jednych malinowo-landrynkowych perfum jakie tłoczą się na półkach popularnych drogerii. Metaliczno – bezowa, matowa nuta i winna słodycz czerwonych owoców nadają temu zapachowi  powagi i harmonii, wbrew pulsującym żywo porzeczkowym i malinowym sokom.

Nuty: malina, ciastko makaronik, czarna porzeczka, granat, nuty kwiatowe, piżmo.

Fiołkowa eksplozja z pachnącym gorszkiem i makaronikami – Issey Miyake „Pleats Please EDP 2013”

 

Issey Miyake „Pleats Please EDP”

 

Kto po „Pleats Please” w wersji wody perfumowanej z 2013 roku spodziewa się lekkiego kwiatowego pachnidełka, tego czeka zaskoczenie. To perfumy, które swą fiołkową mocą dorównują niemal Insolence Guerlain w wersji EDP, a jednocześnie jest w nich również najwierniej chyba oddana nuta pachnącego groszku, zdecydowanie prawdziwsza niż przyćmiony pigwą groszek z „My Burberry”. Jest również i ciasteczko makaronik, nieco ciężkawe od pudrowej słodyczy.

„Pleats Please” to bukiet dojrzałych, szaleńczo pachnących kwiatów, wpadających momentami w prawie landrynkowe tony. Jest bardzo intensywnie, odważnie, a nawet inwazyjnie. Nie dla miłośników delikatnych, zwiewnych woni.

Mimo całej oszałamiającej, słodkiej kwiecistości, pudrowych makaroników i wanilii, jest też w tych perfumach ukryta głęboko, równoważąca je lekko cierpkawa nuta. Wybrzmiewa ona trochę jak esencjonalny sok z czarnej porzeczki – słodki, ale i orzeźwiający.

Cała ta pulsująca fiołkowa feria niestety jednak kończy się źle – po kilku godzinach na skórze „Pleats Please” osiada syntetycznie kwiatowym proszkiem do prania.

Nuty: fiołek, ciastko makaronik, groszek pachnący, paczula, wanilia, piwonia.