Straszliwy potwór z bagien – Lancome „Tresor”


Lancome „Tresor”

Świat perfum pełen jest niespodzianek. Przy testowaniu „Tresor” spotkało mnie zaskoczenie jakich mało przy próbie odgadywania właściwości zapachu na podstawie nut. Spodziewane było słodko owocowe pachnidło, może lekko niedzisiejsze z powodu daty wydania – 1990 roku, a pojawił się bagnisty czarci szpon.

Bardzo nieprzyjemny początek – mieszanka gumowo-skórzana połączona z zapachem tektury i dalej wcale nie jest lepiej. Skąd do licha nadciągnął ten gumoskórzany twór, skoro w składzie są głównie słodkie owoce – morele, brzoskiwinie, ananasy i wonne kwiecia bzu, jaśminu, róży i konwalii?

Potem gdzieś tam w tle nieśmiało wyziera coś owocowego, ale jest to zaszczute i zagubione w przespastnych przestrzeniach gumoskóry. Można to przyrównać conajwyżej do kilku bergamotek i podgniłych brzoskwiń rzuconych w otchłań brudnego mułu i cuchnących bagnistych wyziewów.

Niestety,  paskudna nuta bardzo podobna do tej w „Premiere Figuier Extreme” L`Artisan, gdzie zamiast obiecanej figi rządzą podobne swądy spalenizny i topionego plastiku, dominuje w tych perfumach przez cały czas.

Przyznam, że fakt, iż ktoś jest w stanie lubić ten zapach, pozostaje poza moją percepcją, a jednak zyskał on sobie sporą popularność i znaczne grono zwolenników.

„Tresor” są najlepszym przykładem wielkiej subiektywności w odbiorze perfum i całkiem odmiennego ich przyjęcia przez skórę, co opisywałam w artykule http://perfumanka.pl/2017/10/29/od-czego-zaleza-preferencje-perfumowe-kto-naciera-cialo-cebula-i-nawozem-co-na-ten-temat-mowi-nauka/.

Podczas gdy większość recenzji opisuje je jako romantyczną, kobiecą i otulającą woń,  mi jawią się jako cuchnące bajoro wypełnione gumowymi odpadami.

Nuty: brzoskwinia, morela, róża, wanilia, drzewo sandałowe, kwiat moreli, bursztyn, bez, irys, heliotrop, piżmo, ananas, jaśmin, konwalia, bergamotka.