Róża w oparach bulionu – Amouage Lyric

Fanką tych perfum zdecydowanie nie zostanę, czy to z ogólnej niechęci do przyprawowej odsłony róży w perfumach, czy subiektywnych animozji w stosunku do tej akurat konkretnej kompozycji.

„Lyric” marki Amouage zaczyna się dość rześką, ogrodową różą połączoną z drzewnymi nutami i to jest niestety najładniejsza faza tego zapachu. Po chwili wszystko zostaje wypolerowane gładkim kosmetycznym piżmem, nie przypomina już naturalnego kwiatu, a połączenie kardamonu, cynamonu i fasolki tonka nadaje tym perfumom dziwną poświatę jakby ciepłego rosołu.
W „Lyric” nie dostrzegam zbyt wiele poetyckiego uroku; dominują dosadne przyprawowe tony pospołu z piżmową różą. Jest ciepławo, korzennie, nad całością unosi się niewyraźne kadzidło. Z przykrością muszę stwierdzić, że klimat tworzy się trochę taki, jak podczas gotowania rosołu w wypełnionej przyprawami kuchni, gdzie na oknie stoi bukiet plastikowych różyczek.
Cena niszowych perfum (w tym przypadku około 600zł) tłumaczona jest zwykle niekonwencjonalnym połączeniem nut, śmiałą koncepcją, wysokiej jakości składnikami i tzw. „głębią”. W tych perfumach żadnego z powyższych nie wyczuwam, istnieje na rynku dużo ciekawszych i bardziej udanych różanych kompozycji za połowę tej ceny. Jeżeli szukacie niszowej magii, to więcej znajdziecie jej w innych perfumach z tej samej stajni : „Epic” bije „Lyric” na głowę swoją zimną, apteczno-paczulową naturą.
Nuty: kardamon, róża, cynamon, geranium, imbir, piżmo, dzięgiel, ylang-ylang, paczula, korzeń irysa, jaśmin, kadzidło, drzewo sandałowe, fasolka tonka, mech dębowy, wanilia, wetyweria.

Pszczeli wosk, miód i szorstki cynamon – Montale „Honey Aoud”

Montale „Honey Aoud”
 

To co wyróżnia te perfumy, to monstrualna wręcz trwałość. Dwa psiknięcia tworzą unoszącą się wokół użytkownika przez 10 -12 godzin zapachową korzenną i rozgrzewającą chmurę, wyraźnie wyczuwalną przez otoczenie.

Otwarcie tych perfum można postrzegać wręcz jako nieprzyjemne – stajenno-dentystyczne drewno agarowe z echami sztucznego miodu. Po chwili jednak wszystkie elementy zapachowe trafiają na swoje miejsce i stają się spójną, szorstką miodowo-cynamonową masą z hojnym dodatkiem agaru i skóry.
Miód jest woskowy, wybrzmiewa bardziej jak propolis niż miody kwiatowe, cynamon wytrawny, suchy, ostrawy. Dodatkowej szorstkiej ziemistej kwaśności dodają skóra i paczula. Obecna w składzie wanilia wysładza i łagodzi zapach, ale Honey Aoud pozostaje mocno charakternym agarowym tworem z dodatkiem woskowego miodu, wytrawnego cynamonu i czymś co daje efekt zapachu suchego drzewa.
 
Nuty: miód, agar (oud), cynamon, bursztyn, madagaskarska wanilia, skóra, paczula, nuty kwiatowe.

Złociste ciepło mirry i bursztynu – Serge Lutens „Ambre Sultan”

Serge Lutens „Ambre Sultan”

Ambre Sultan określiłabym jako perfumy miodowo-korzenne. Są gęste, ciepłe, przydymione i żywiczne.

Nuta bursztynu jest tu mocno osłodzona mirrą, a jednocześnie chropowata szorstkim drewnianym akordem. Wanilia nadaje momentami podobieństwo do woni imbirowych czy cynamonowych ciasteczek, ale wrażenie to pojawia się by po chwili znów zniknąć zasnute balsamicznym dymem.

Ci, którzy znają dobrze perfumy tej marki, z łatwością dostrzegą w Ambre Sultan typową Lutensowską duszę. Odnajdziemy tu złociste ciepło, trochę suchych drzewnych nut i rozgrzewające przyprawy ze sklepu kolonialnego, które znamy już choćby z Feminite du Bois, Chergui czy La Couche du Diable.

Mimo, że zapach jest wyraźnie korzenny, składniki rodem z kuchni : liść laurowy, oregano czy kolendra, nie są tu na szczęście indywidualnymi zapachowymi bytami, lecz wrzucone zostały do wrzącego kotła pełnego żywic, balsamów i miodowego bursztynu.

Jak na niszę jest to dzieło przystępne, niezbyt trudne do noszenia, pod względem kontrowersyjności w kategorii przyprawowej bije go na głowę chociażby, mainstreamowy przecież, Jungle L`Elephant Kenzo.

Mimo nazwy, Ambre Sultan wcale nie kojarzy mi się orientalnie. To raczej europejska jesień – rozgrzane wrześniowym słońcem, ociekające słodkawą żywicą drewno i powrót przez osnutą babim latem łąkę do domu, gdzie na stole czekają korzenne pierniczki.

Nuty: żywice, bursztyn, liść laurowy, mirra, drzewo sandałowe, benzoes, kolendra, wanilia, oregano, paczula, dzięgiel, mirt.

Nie taki diabeł straszny…Korzenny miód i wykopana w ziemi jama – Laurent Mazzone Parfums „Malefic Tattoo”

Laurent Mazzone Parfums „Malefic Tattoo”

O dziwaczności i trudności „Malefic Tattoo” krążą na perfumowych grupach czarne legendy. Już zresztą sama nazwa, którą tłumaczyć można jako „prowadzący do zguby tatuaż” sugeruje zapach złowrogi i o posępnym wydźwięku.

Tymczasem, podczas gdy zestawiony z perfumami mainstreamowymi, „Malefic Tattoo” rzeczywiście mógłby szokować, pośród niszy konwencja w której jest utrzymany jest wcale nierzadka. Owszem, kolorystyka emocjonalna tych perfum jest zdecydowanie ciemna, ale agarowo-kadzidlany mrok rozpraszają miodowe wręcz akordy bursztynu, miękki kaszmeran i esencjonalny cynamon. Pieprz i szafran wzniecają iskry, jest korzennie i balsamicznie, mimo, że pod pod powierzchnią tych ciepłych nut snuje się niepokojąca ziemista woń świeżo wykopanego grobu.

Nuty: agar (oud), szafran, styraks, labdanum, bursztyn, kadzidło, pieprz, drzewo kaszmirowe, paczula, cynamon, piżmo, drzewo sandałowe.

Rześkość drewna i korzeni na upalne lato – Oscar de La Renta „Oscar for men”

Oscar de La Renta „Oscar for men”

Męskie perfumy na kobietach często brzmią intrygująco, emanują niepokojącym sexapilem i elegancją Marleny Dietrich w męskim garniturze, zaciągającej się papierosem w długiej lufce.

Mimo, że klasyfikowane jako męskie „Oscar for men” ,  spokojnie mogą być używane również przez kobiety lubiące zapachy korzenne, wytrawne, rześkie, ale niekoniecznie bardzo lekkie. Początkowe mocno pieprzowe uderzenie może odstraszać, ale już za chwilę zapach ukołysze nas swoją aromatyczną iglastością dzięki obecnej w składzie żywicy jodłowej. Natura tych perfum jest chłodno -zielona z wyraźnymi drzewnymi akordami i spokojna leśną ciszą. Swieży, ale nie w stylu ogórkowo-wodnistym, to raczej gorzkawa rosa, która chłodnym porankiem osiadła na leśnej ściółce. Pojawiają się również w tych perfumach delikatne nuty cytrusowe – musująca bergamotka i mandarynka, przeplecione z goździkami. W tle jest również trochę skóry i kadzidła.

Mimo drzewnych reminiscencji, tematem przewodnim w Oscar for men są przyprawy : goździki, pieprz i gałka muszkatołowa są wyraźnie wyczuwalne, lecz nie rozgrzewające, jak możnaby się spodziewać, ale chłodne jakby przyprawy były rozsypane na kostkach lodu.

„Oscar for men” to  przyjemny zapach korzenny zmieszany z  chłodnym, wilgotnym drewnem, wyciszony i  orzeźwiający, idealny upalne lato.

Nuty: pieprz, żywica jodłowa, gałka muszkatołowa, mandarynka, bergamotka, kadzidło, goździki, drzewo sandałowe, lawenda, liść fiołka, lilia, piżmo, jaśmin, róża, skóra, wanilia.