Aramis „Calligraphy Rose”
Marka Aramis stworzona została w 1964 roku przez koncern Estee Lauder, a nazwa jej pochodzi od imienia jednego z bohaterów powieści Alexandra Dumas. Początkowo firma tworzyła głównie męskie kompozycje, jednak z czasem pojawiły się w jej ofercie również perfumy damskie i uniseksy, jak chociażby recenzowane dziś „Calligraphy Rose”.
Duchem tego zapachu jest zdecydowanie róża. Aksamitna, gęsta, konfiturowa, nasycona słodyczą arabskich deserów typu rachatłukum i balsamicznie słodką mirrą. To kwiat, któremu nie było dłużej dane rosnąć w ogrodzie, ale tkwi zanurzony w półmroku orientalnego wnętrza pełnego wyszywanych poduszek i lampionów z mozaiki kolorowego szkła.
Wraz z trwaniem zapachu na skórze, jego początkowa słodycz zostaje przygłuszona nieco kadzidlanymi oparami olibanum i labdanum, a charakter tych perfum staje się coraz bardziej dymny.
„Calligraphy Rose” ma swoje wady – nie jest kompozycją zbyt wyrafinowaną, orientalny świat, którego wizję ma przywoływać, jest nieco uproszczony i jednowymiarowy, niemniej, jest to nadal całkiem dobra propozycja dla wielbicieli słodkich róż, zanurzonych w kadzidle i arabskich balsamach. Parametry użytkowe, czyli trwałość i projekcja są naprawdę dobre, możemy być pewni, że zapach nie zniknie ze skóry przez conajmniej 8 godzin. Niestety, perfumy te należą do trudno już dostępnych, są w zasadzie nie do kupienia ani w perfumeriach stacjonarnych ani internetowych, czasem za to pojawiają się na serwisach typu allegro czy olx.
Nuty: róża turecka, mirra, olibanum, labdanum, szafran, ambra, styraks, piżmo, lawenda, oregano, wiciokrzew.